5/31/2013

Moje opowiadanie



Nigdy nie zapomnę zdarzeń z minionego roku. Wszystko wydarzyło się w tak krótkim czasie, że nie sposób zapamiętać wszystkie szczegóły. Nie było to aż tak straszne, jak w wielu filmach, ale ja o mały włos nie padłem trupem. Moje śledztwo trwało ze dwa, trzy dni. Powinniście też wiedzieć, że zawsze pakuję się w kłopoty bez względu na wiek.
    Ale może zaczniemy od początku. Naprawdę nazywam się Eryk Reed, ale koledzy mówią na mnie Kukis. Mama była Polką, ale ojciec Anglikiem, dlatego mam takie dziwne nazwisko. Moja ksywa wzięła się właśnie od pochodzenia. Bardzo lubiłem kiedyś zwykłe ciasteczka, na które zawsze mówiłem cookies tak, jak się mówi w języku angielskim. Mój przyjaciel to podłapał i zaczął mnie tak nazywać. Mam 21 lat. Na co dzień jeszcze się uczę, ale w wolnych chwilach robię własne komiksy (piszę i rysuję). Popołudnia spędzam z moją paczką: Kamil, Olka i Andrzej, a Lila jest moją pierwszą dziewczyną. Poznałem ją właśnie poprzedniego roku, w czasie tych dziwnych przeżyć.
    Gozińce. Nowe miasteczko. Nowa szkoła. Nowi nauczyciele. Wszystko nowe. Nienawidziłem się przeprowadzać, ale było to konieczne ze względu na moją matkę. Chorowała na raka mózgu i tylko tutaj lekarze podjęli się opieki medycznej. Znalazłem nam jakieś małe mieszkanko na obrzeżach miasta. Szkołę miałem niedaleko, tylko 10 minut pieszo. Tak, nie miałem własnego samochodu, ponieważ nie stać nas było. Z poprzedniej szkoły mnie wyrzucili za złe zachowanie. A ja przecież tylko czasami się wygłupiałem i ośmieszałem nauczycieli, i uczyłem się najgorzej z całego mojego rocznika. Ale tym razem miałem się poprawić. Dla mamy. 
    Wszedłem do klasy w trakcie pierwszej lekcji. Wszystkie głowy odwróciły się w moją stronę i wtedy ją ujrzałem. Była piękna. Miała oczy tak błękitne i głębokie, że można w nich było utonąć, jej piękne, brązowe włosy połyskiwały w świetle słońca, wpadającego przez uchylone okno. Do głowy mi przychodziło tylko jedno określenie - bogini. Czas dookoła zatrzymał się. Czułem się jak w niebie. Jej uroda sprawiała, że po raz pierwszy pomyślałem: "Kim ja jestem w porównaniu do niej? ". Odpowiedź od razu nasunęła mi się na myśl. To były przykre określenia takie jak: fajtłapa, niezdara, ofiara losu. Niespodziewanie ktoś chrząknął. Z trudem przeniosłem wzrok na nauczyciela, który wskazywał mi ostatnie wolne miejsce. Po drodze do ławki myślałem tylko o tym, żeby się nie denerwować. Nagle poczułem straszny ból i usłyszałem głośny śmiech. No tak, ze mnie mają taki ubaw. Jak zwykle musiałem się wywrócić. Podniosłem się i spostrzegłem, że z nosa leci mi krew. Niektórzy się tym w ogóle nie przejęli, ale większość klasy zwijała się ze śmiechu na podłodze. Poczułem jak twarz oblewa mi się gorącem. Spojrzałem na wychowawcę i od razu wybiegłem z klasy.
    Po wizycie u pielęgniarki już nie wróciłem na lekcje. Kręciłem się po okolicy bez celu, myśląc o dzisiejszym dniu. W mojej głowie cały czas krążyła jej twarz. Niestety nikt, żadna dziewczyna nigdy nie zwróciła na mnie uwagi. Postanowiłem więc, że gdy ją następny raz spotkam to po prostu będę sobą. Facetem, który zawsze wszystko psuje, ośmiesza się, ale nie udaje.  Skręciłem w moją ulicę i powoli ruszyłem w kierunku domu. Miałem zamiar od razu się położyć, ale nie pozwolono mi na to. W moim pokoju siedziała ta nieziemska dziewczyna ze szkoły. Odebrało mi mowę.
- Cześć, nazywam się Lila - powiedziała cicho.
- Co...? Co tu robisz?
- Przyszła się dowiedzieć, jak się czujesz.
- Dobrze - zarumieniłem się. - Dziękuję.
Do pokoju weszła moja mama, niosąc filiżankę z herbatą.
- Daj. Pomogę ci - powiedziałem, po czym wziąłem od niej filiżankę i postawiłem przed Lilą.
- Czemu nie było cię dzisiaj na lekcji? - zapytała zaniepokojona mama.
- Miałem mały wypadek - odpowiedziałem, a nasz gość zachichotał.
- Ale nic się nie stało, prawda?
- Nie musi się pani martwić. Eryk świetnie sobie poradził - Lila wtrąciła się, zanim cokolwiek zdołałem powiedzieć.
Moja nowa koleżanka wyszła bardzo późno. Bardzo ucieszyły ją pogaduszki z moją matulą, która zamęczała ją bezsensownymi pytaniami. Pierwszy raz, od czasu choroby, widziałem ją taką wesołą i pełną energii. Ten dzień w porównaniu z następnymi był naprawdę udany.
    Do szkoły dotarłem piętnaście minut przed dzwonkiem z nadzieją na rozmowę z Lilą. Nie było jej, więc postanowiłem zaczekać. Nie pojawiła się na pierwszej lekcji. Pomyślałem, że może zaspała, ale po trzeciej godzinie nauki zacząłem się niepokoić. Przecież wczoraj obiecała mi, że przyjdzie. Co ją mogło zatrzymać? Dowiedziałem się tego na matematyce. Do klasy wszedł policjant i zapytał, czy ktoś ją dzisiaj widział. Powiedziałem mu, że była wczoraj u mnie i obiecała, że się pojawi.  Każdy był zdziwiony. Mój strach o nią jeszcze się nasilił. Urwałem się z lecji, bo nie wytrzymałbym tego napięcia. Poszedłem do pobliskiego lasu. To było moje własne miejsce, gdzie mogłem na spokojnie pomyśleć i nikt mi nie zakłócał spokoju. Między drzewami coś się poruszyło. Zaintrygowany postąpiłem krok na przód. Zobaczyłem ich dopiero po paru sekundach. Zamaskowany mężczyzna siłą wsadzał Lilę do samochodu. Postanowiłem rozwikłać tę zagadkę. Chciałem podbiec do niej i uwolnić ją, ale w chwili, gdy wyszedłem zza drzewa, samochód odjechał. Zwiesiłem głowę i skierowałem wzrok ku ziemi. Zobaczyłem małą, żółtą karteczkę, na której był zapisany jakiś adres.  Ten znak mógł zaczekać. Do jutra.
    Drzwi były otwarte. W jej mieszkaniu było cicho i bardzo czysto. Zorientowałem się, że to mieszkanie Lilki, kiedy tylko wszedłem do środka. Wszędzie pełno było jej zdjęć, ale na każdym była sama. Spragniony otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem pierwszy lepszy napój. To był błąd. Mleko, które wypiłem, było przeterminowane. W jednej sekundzie znalazłem się w łazience nad umywalką. Wstrząsnęły mną straszne torsje. I znowu wpadka. W jej pokoju znalazłem pamiętnik. Nie powinienem był go czytać, ale skoro dała mi adres... . Prowadziła go od kilku miesięcy. Pisała tam, że jest samotna i tylko czeka na wymarzonego księcia. Jej ulubionym miejscem był domek na drzewie w pobliżu stawów, znajdujących się poza miastem. Pojechałem tam i znalazłem wskazówkę: "Anna Chrzątek". Tylko tyle. Wyszukałem jej adres i odwiedziłem ją. Kobieta miała duży dom i przepiękny ogród. Była prawnikiem. Podała mi pewne cyfry, ale kiedy zapytałem: "O co chodzi?", ona odeszła.
    Głowiłem się cały dzień nad tymi cyframi i nic nie wymyśliłem. Poprosiłem mamę o pomoc, która chętnie się zgodziła, dowiedziawszy się z jakiego powodu nie ma mnie w szkole. Polubiła Lilkę prawie tak samo jak ja. No więc, mógłby być to numer telefonu, ale był za krótki. Ogarnęła mnie senność. Przed położeniem się, zajrzałem jeszcze do podręcznika z matematyki. To był strzał w dziesiątkę! Mapa miasta. Cyfry były długością i szerokością geograficzną. To było takie oczywiste! Jutro wybieram się do lodziarni.
    W środku było pełno ludzi. Zapytałem szefa czy jest dla mnie wskazówka. Dał mi kartkę ze słowami:  „Sądzę, że masz chęci i talent. Większy, niż sądzisz, ale mniejszy niż pragniesz. Ale takich, co mają chęci i talent, jest wielu, a mimo to większość z nich nigdy do niczego nie dochodzi..." . Po przeczytaniu tego wiedziałem już gdzie mam się udać. Złożyłem wizytę staremu przyjacielowi.
    Stara, zaniedbana chałupa stała na drugim końcu miasta. Wszytko było zniszczone i przerażające. Wewnątrz domu słychać było czyjś szyderczy śmiech. Wtedy naprawdę się przestraszyłem. Powoli, ale stanowczo wszedłem do środka. W momencie, kiedy przekroczyłem próg, wszytko zamilkło. Słyszałem tylko własne kroki i przyspieszony oddech. Wspiąłem się na górę, aby zobaczyć byłego kumpla.
- Andrzej? - spytałem z niedowierzaniem.
- Tak, mój drogi. Kukis, o ile dobrze pamiętam?
- Gdzie Lila? - zapytałem z wściekłością w głosie.
- Wyjdź już moja droga. To tylko Eryk.
- Eryk? Jak dobrze, że jesteś! - rzuciła mi się w ramiona.
- Czemu ją porwałeś? Wiesz ile się strachu najadłem?
- To była nauczka.
- Za co?
- Nie udawaj zdziwionego. Pamiętasz jak zgoliłeś mi w przedszkolu głowę, a potem narysowałeś maskę klowna? - zapytał jadowicie.
Przez chwilę milczałem, powstrzymując się. W końcu nie wytrzymałem i wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem. Po chwili Andrzej też się zaczął śmiać i oboje zwijaliśmy się na podłodze, a Lila patrzyła na nas jak na wariatów.
- Ty mi pomalowałeś włosy w tęczę i dlatego to zrobiłem - powiedziałem starając się uspokoić.
- Wiem! To był mój najlepszy kawał!
Wyszliśmy we troje ze środka i ruszyliśmy w stronę restauracji. Trzeba było wszytko nadrobić. Prawie trzynaście lat się nie widzieliśmy.
- Fajną masz dziewczynę stary. Bardzo przyjacielska.
- Ona nie mogłaby się umawiać z takim kimś jak ja - odpowiedziałem mu.
- Jesteś pewien? - spytała Lila i uśmiechnęła się zalotnie. Z nerwów wyplułem na nią gorącą kawę, ale ona się tym nie przejęła. Nigdy się nie przejmuje moimi wpadkami i dlatego właśnie taka osoba w moim życiu to skarb.

2 komentarze: