Scenariusz cz. 63
Ja: To jak masz na imię? - zapytałem. Naprawdę myślałem, że ten gościu jest szurnięty. On tylko uśmiechnął się chytrze i powiedział:
On: Braddy - i zniknął mi z oczu
Z: Dlaczego akurat Joy?
J: (weszła do pokoju) Co Joy?
Z: Nic, nic.
J: O co ci chodzi?
Z: Opowiesz mi coś o sobie?
J: A po co?
Z: Chciałbym cię lepiej poznać.
J: Okej - powiedziała z wahaniem - urodziłam się 7 lipca, jestem jedynaczką, do tej szkoły chodzę od 6 lat, moja mama nie żyje, a mój tato w ogóle się mną nie interesuje. Kiedyś chodziłam z Fabianem (tak jakby), ale Nina mi go zabrała. Byłam strasznie wkurzona na nią i starałam się jej uprzykrzyć życie, ale teraz jest dla mnie jedyną rodziną. Kocham ją jak siostrę.
Z: I tylko tyle??
J: No a co chciałbyś jeszcze wiedzieć??
Z: Na przykład..... (udaje, że się zastanawia) Czy miałaś jakieś straszne przeżycia??
J: Czy ty mnie słuchasz? Przed chwilą ci powiedziałam, że moja mam nie żyje, a mój tato się w ogóle mną nie interesuje. Według ciebie to nie było straszne przeżycie??
Z: Nie to miałem na myśli.
J: A wiesz co ja myślę?? Że robisz ze mnie kretynkę tylko dlatego, że nie poleciałam na twój "niby" urok i gadkę (zabrała swoje najpotrzebniejsze rzeczy i wyszła)
Z: Jak zwykle musiałeś wszystko schrzanić Zack.
Tunele - na zewnątrz zapadł zmierzch
A: Nino, jesteś pewna, że idziemy w dobrym kierunku??
W: (spojrzeli na nią jak na wariatkę)
A: No co?
P: Amber, tu jest tylko jeden kierunek: przed siebie.
A: Wiedziałam.
E: (idzie jakiś przybity)
A: (podchodzi do Pat) Coś ty mu powiedziała??
P: Nie twoje sprawa - warknęła na nią.
A: Ok, już się nie odzywam (podniosła ręce w geście obrony)
F: Ej, wy też to widzicie??
Al: Ale co??
F: To światło....
Al: Jakie światło?/ (pochylił się)
F: Tamto (wskazał palcem, po czym klepnął Alfiego w głowę)
Al: Ej!
N: Fabian!
F: No co? Brakuje mi rozrywki.
N: Jak chcesz mogę ci ją zapewnić.
F: Oh kotku. Nie podniecaj mnie bo nie będę mógł się powstrzymać.
N: O to mi chodzi.
A: Ej chyba jesteśmy (doszli nad przepaść)
E: I co teraz robimy (podszedł nad krawędź)
P: Eddie lepiej nie podchodź.
E: Nic mi się nie stanie.
Nagle ziemia się osuwa i Eddie spada w przepaść. Patricia nie mogąc na to patrzeć wskakuje tuż za nim.N: Patricio nie!!!
Przepraszam Was, że tak długo nie pisałam. Po prostu brak weny i chęci. W szkole na razie jest luz i troszeczkę się rozleniwiłam przez wakacje i jeszcze mi nie przeszło. Ale następny scenariusz dodam jutro albo (prędzej) we środę, bo chcę jak najszybciej zakończyć tego bloga i zacząć pisać tak na poważnie. Proszę napiszcie mi czy czytalibyście mojego nowego bloga. Mi wystarczy, że chodź jedna osoba powie, że przynajmniej zajrzy to już będę pisać nawet dla tej jednej osoby. Bo dla mnie nie są ważne komentarze, ale czytelnicy. Życzę miłego roku szkolnego!! :*
Kaczuszkamartin