12/01/2012

Scenariusz cz.31

Scenariusz cz. 31


A: O matko boska!
F: Co się stało?
A: Nina...ona....nie wyjdzie stamtąd.
F: Jak to?!
A: Ona mi się zwierzyła, że odzyska swój dawny pokoik i będzie w nim mieszkać ze swoją córeczką.
F: Ale co to ma do rzeczy?
A: Zrozum. Ona nigdy nie uwierzy, że ten pokoik nie istnieje.
F: Trzeba ją przekonać.
A: No to na co jeszcze czekamy? (wyszli)

15 minut później-strych
F: Nino, jesteś tam?
N: Tak jestem! Znaleźliście już wyjście?
F: Tak, ale musisz mnie teraz posłuchać.
N: Dobrze....wiesz, tak w sumie to się cieszę, że się tu znalazłam, bo kochałam mój stary pokój.
F: Tego pokoju tam nie ma!
N: Ależ jest, przecież go widzę!
F: Musisz mi uwierzyć! On nie istnieje, to tylko twoja wyobraźnia!
N: To nieprawda! Kłamiesz!
F: Nina, złotko kocham cię dlaczego miałbym cię oszukiwać?
N: Nie wiem, i to jest najdziwniejsze.
F: (mówi do Amber) Chyba miałaś rację. Niec z tego nie będzie.
A: Nie martw się, jakoś ją przekonamy (przytula go), a teraz chodźmy na obiad.
F: Dobrze. A i Amber...dziękuję.

Kolacja
T: (do Fabiana) Złotko gdzie jest Nina?
F: Yyy poszła na zakupy.
A: Że co?! I nic mi nie powiedziała?
F: (posyła jej znaczące spojrzenie) Ona poszła ci coś kupić, chyba na urodziny.
Al:  A kiedy ty masz urodziny?
A: (patrzy na niego wściekła) Ty-nie-wiesz-kiedy-ja-mam-urodziny?!
Al: No...nie.
A: (mówi do siebie) Tylko spokojnie, tylko spokojnie (wychodzi)
Al: Fabian pomóż.
F: 22 czerwiec.
Al: Dzięki (wybiega)
F: Patricio musimy pogadać.
P: Nie ma sprawy.
F: Joy ty też możesz przyjść jak chcesz.
J: Dobra.
P: A gdzie się spotkamy?
F: W moim pokoju, za dwie godziny.
P i J: Dobra

2 godziny poźniej
P i J: (wchodzą)
F: Dzięki, że przyszłyście.
P: Dobra o co kaman?
F: Pierwsza sprawa. Czy Joy może być z nami w Sibunie?
P: Chyba tak, ale trzeba zapytać pozostałych.
F: Dobra zadzwonię do Amber (dzwoni)
A: Co chcesz?
F: Jest Alfie koło ciebie?
A: Jest.
F: To daj na głośnomówiący.
A: Spoko......już.
F: Czy Joy może dołączyć do Sibuny?
A i Al: My się zgadzamy, ale trzeba się jeszcze Niny zapytać.
F: Dobra dzięki (rozłącza się).
P: I co?
F: Zgodzili się, ale trzeba zapytać Niny.
P: Jak?
F: Zaraz zobaczysz (podchodzi do ściany) Nino jesteś?!
N: Tak!
F: mam pytanko, czy Joy może należeć do Sibuny?
N: .....
F: Nino?
N: Może, ale wyciągnijcie mnie stąd.
F: Dobrze coś wymyślimy.
J: Czyli jetsem teraz w Sibunie?
P: Jeszcze nie, bo musisz przejść rytuał.
J: To na co czekamy?
F: Joy ma rację, najpierw przyjmijmy ją do Sibuny potem będziemy coś działać.
P: Ok. Jutro przy wypalonym drzewie i weź swoją ulubioną rzecz.
J: Dobra pa (wyszła)
P: Cześć Fabian.
F: Czekaj! Powiesz Alfiemu i Amber, żeby przyszli?
P: Tak, pa (wyszła)

Następny dzień-wypalone drzewo
A: Joy przyniosłaś swoją ulubioną rzecz?
J: Tak.
A: (rozpala ogień) Wrzuć ją do ognia.
J: Co?! Nie!
A: Proszę.
J: Dobra (zdejmuje kurtkę i wrzuca ją do ognia)
A: A teraz powtarzaj: Ja, Joy Mercer przysięgam strzec tajemnic Domu Anubisa i chronić wszystkich członków Sibuny: Ninę Martin, Amber Millington, Fabiana Ruttera, Patricię Williamson i Alfie'go Lewisa.
J: Ja, Joy Mercer przysięgam strzec tajemnic Domu Anubisa i chronić wszystkich członków Sibuny: Ninę Martin, Amber Millington, Fabiana Ruttera, Patricię Williamson i Alfie'go Lewisa.
A: Ok, jesteś oficjalnym członkiem Sibuny.
F: (uśmiecha się) Witamy w klubie.

11/27/2012

Przepraszam i planowany powrót.

Przepraszam!

Sorry, że tak długo nie pisałam. Zepsuł mi się komputer i nie miałam maszyny do pracy. Komp nadal nie naprawiony, ale niedługo to się zmieni. Przyjedzie mój wujek i znowu będę mogła pracować. Pytanie tylko, czy chcecie żebym wróciła. Jest to dla mnie ważne, bo nie wiem czy nie będę marnować czasu, jeśli nikt by tego nie czytał. Mam nadzieję, że się na mnie nie obraziliście. Pozdrowienia, kaczuszkamartin:)

Wracam!

CZEŚĆ WSZYSTKIM!

Dzisiaj jeszcze nic nie dodam, ale jutro się postaram. Dzięki, że o mnie nie zapomnieliście. Pozdrawiam:

8/13/2012

Scenariusz cz. 30

Scenariusz cz. 30


A: Więc o czym to było?
Br: Wydaje mi się, że o dziewczynie.
A: Serio!? Jakiej?
Br: No wiesz.........
A: Jakiej!?
Br: Nie powiem, bo wy ją znacie.
A: Jest w tym pomieszczeniu?
Br: Może tak, może nie.
A: Powiedz mi proszę........
Br: Nie! (wyszedł)
A: Idę za nim (wyszła)
Al: No i moja kobieta mnie zostawiła.
J: Nie martw się Alfie, wszystko będzie dobrze.
Al: Mam nadzieję.

Droga do szkoły
A: Braddy! Poczekaj!
Br: (odwrócił się) Czego!?
A: Chciałam cię przeprosić.
Br: A niby za co?
A: Wiesz.
Br: Nie, nie wiem.
A: Za to..........że.......jestem taka ciekawska?
Br: Ty się mnie pytasz?
A: No dobra. Sorry, ale mi możesz się zwierzyć.
Br: Naprawdę nie trzeba.
A: Pomogę ci zaimponować Joy. Na serio.
Br: Skąd....? Skąd to wiesz?
A: Widziałam jak na nią spojrzałeś.
Br: Przed tobą nic nie da się ukryć (uśmiechnął się)
A: Żebyś wiedział. Idziemy do szkoły?
Br: Nawet nie masz torby.
A: (spojrzała w dół) A no faktycznie.
Br: To może wrócimy po torby, bo ja też nie mam swojej.
A: Świetny pomysł (zadzwonił telefon) ''Halo?
F: Cześć Amber.
A: Cześć. Co tam?
F: Możemy się dzisiaj spotkać w bibliotece?
A: Ale po co?
F: Żeby uratować Ninę.
A: Ok. Kiedy?
F: W przerwie na lancz?
A: Spoko. Mi pasuje.
F: Ok to pa''(rozłączył się)
Br: Kto to był?
A: Y.......nikt ważny.
Br: Ok. Spoko. Nie wtrącam się.

Lancz Biblioteka
A: Czego szukamy?
F: Informacji na temat ukrytego pomieszczenia lub wyobraźni.
A: Ok to ty szukaj w książkach, a ja w necie.
Po paru minutach
F: Mam coś.
A: Co takiego? (podeszła do niego)
F: Jeśli wybrana jest zahipnotyzowana to zazwyczaj hipnotyzer a w tym przypadku Senkhara, może ją zaprowadzić do miejsca które nie istnieje. Podczas takiego transu hipnotyzer prześwietla wspomnienia wybranej, żeby ją unieszkodliwić. Zazwyczaj wybiera najważniejsze miejsca. Kiedy już wybrana znajdzie się w takim pomieszczeniu, żeby się stamtąd wydostać musi uwierzyć, że to miejsce nie istnieje. Inaczej nie może stamtąd wyjść.
A: O matko boska!
F: Co się stało?
A: Nina...ona....

Scenariusz cz.29

Scenariusz cz. 29


F: Nino!!!!!!!
N: (ocknęła się) Fabian!
F: Gdzie jesteś!?
N: Jestem.......(rozgląda się) Nie wiem.
F: Jak to nie wiesz!?
N: To jest tak jakby ukryty pokój dla dziecka.
F: (uspokoił się trochę) Dobrze powiedz skąd dobiega mój głos?
N: Od strony południowej.
F: Ale ja nie wiem gdzie to. Opisz to miejsce.
N: Ok. Nie ma tu okien. W jednym rogu stoi łóżeczko dla dziecka, dla dziewczynki. Jest tu śliczny obraz z dziewczynką. Stara drewniana szafa pomalowana na różowo. Czuję się tutaj jak we własnym pokoiku. Kiedyś miałam taki pokoik, tylko dziadek mi go zniszczył. (do oczu naleciały jej łzy) Pamiętam go jak był jeszcze nowy. Pewnego razu powiedziałam dziadkowi, że widziałam tu ducha małej dziewczynki. Nie uwierzył mi. (pierwsze zy spłynęły po jej policzkach) Zniszczył go. Spalił. Ale ta dziewczynka mi powiedziała, że to magiczne miejsce. A kiedy dziadek mi powiedział, że nigdy nie mogę mieć dzieci to zaczęłam coś podejrzewać. Ale ja będę mieć dzieci. Urodzę i nic mnie nie powstrzyma............Fabian?
F: Tak skarbie?
N: Kocham cię..
F: Ja cię też. Jak się tam dostałaś?
N: Nie wiem. Obudziłam się już tutaj.
F: Ale mówiłaś, że idziesz na górę w czasie filmu.
N: Słyszałam wtedy głos mojej mamy. Wołała mnie.
F: Dobra. Są tam jakieś drzwi?
N: Nie.............poczekaj (odsunęła szafę) Jest jakiś tunel.
F: OK poczekaj tam aż znajdę z Amber jakieś wyjście.
N: Ok.
F: Amber trzeba zwołać sibunę.
A: Ok spoko. Trochę to dziwne, że jest tu ukryty pokój, a tym bardziej tunel. Przecież ściany domu się kończą na tym pokoju. Byłoby widać ten tunel.
F: Amber masz rację. Może Nina sobie wyobraziła ten tunel.
A: Dobra sprawdzimy to, ale teraz chodźmy spać (ziewnęła)
F; Ja i tak tu mam pokój.
A: Powiem innym, że Nina miała zły sen i tyle (wyszła)
F: (podchodzi do jednej ze ścian) Nino?
N: Tak?
F: Idź już spać dobrze?
N: Dobrze skarbie.

Rano śniadanie
E: A gdzie jest nasza Nina?
J: Właśnie. Czemu tak wczoraj krzyczała?
A: Nina miała zły sen i dzisiaj nie idzie do szkoły. Już to załatwiłam wczoraj z Trudy. Gdy usłyszała ten krzyk od razu przybiegła.
Br: (wchodzi) Siema
J: Cześć. Jak się spało?
Br: Dobrze (uśmiechnął się)
A: A jaki miałeś sen?
Br: A po co ci to?
A: Bo jeśli śniłeś o dziewczynie, to znaczy, że niedługo ją zdobędziesz, jeśli miałeś koszmary to znaczy, że cały rok szkolny będziesz zbierał pały, a jeśli jakiś inny to twój los nie jest nikomu znany.
Br: ok...
A: Więc o czym to było?
Br: Wydaje mi się, że o dziewczynie.
A: Serio!? Jakiej?
Br: No wiesz.........

8/12/2012

POWRÓT+Scenariusz cz. 28

Wróciłam!!!!!!!!!!


Cześć moi drodzy. Sorry, że tak długo nie pisałam. Teraz też nie za dużo dodam bo komp mi się psuje.

Scenariusz cz. 28

F: (po głosowaniu) Oglądamy Roztańczoną historię.
P: Ok.
J: Nino, możemy na słówko?
N: Pewnie (wyszły)
J: Słuchaj Nino...
N: Jeśli chodzi o Fabiana to daj sobie spokój.
J: Nie! Chodzi o Braddy'ego. Chciałabaym Ci podziękować.
N: Za co?
J: Za to, że...........no, że.........
N: Za to, że pozwoliłam ci go oprowadzić?
J: No........tak (uśmiechnęła się)
N: (odwzajemniła uśmiech) Nie ma za co.
J: (przytulila ją) No to teraz czas na film.
N: Tak. Chodźmy (weszły do salonu)
J: Możemy zaczynać.
F: Co wy w takim świetnym humorze? Coś się stało?
N: Wręcz przeciwnie.
F: Ok oglądamy.
N: (w trakcie fimu coś słyszy)
Se: Chodź na góre..........
N: (wstaje)
Se: Chodź............
F: Nino gdzie idziesz?
N: Za-zaraz przyjdę (wyszła jak zahipnotyzowana)
Se: Chodź za mną...........
N: (weszła po schodach)
Se: Strych już czeka................
N: (otwiera drzwi strychu)
Se: Jeszcze tylko kilka kroków................
N: (wchodzi na strych i znajduje ukryty pokój)
Se: Wejdź tam.............
N: (wchodzi)
Se: Głupia dziewczyna (śmieje się)
G(łos) M(amy) N(iny): Nino ratuj............!
N: Mama...........? Mama! Nie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Na dole
W: (słyszą) Nie!!!!!!!!!!!!!!!!
F: Nina! (pobiegł na górę)
A: Fabian stój!
F: (wpadł na strych) Nino!!
A: (weszła) Fabian!
F: Ona musi gdzieś tu być. (przeszukuje cały pokój)
A: Fabian, tu jej nie ma chodźmy.
F: Ok....
N: Mama!!!!!!!!!!!!!!!!!
F: Nino!!!!!!!
N: (ocknęła się) Fabian!
F: Gdzie jesteś!?
N: Jestem.......

7/26/2012

Opóźnienie i OBÓZ!!!

Przez 10 dni mnie nie będzie, ale potem Wam to wynagrodzę i spróbuję dobić do 100 scenariuszy do końca wakacji. NIC NIE OBIECUJĘ. Udanych wakacji!:)

7/22/2012

SORRY+ Scenariusz cz. 27

Scenariusz cz. 27


E: Kocham cię, ale już nie płacz przeze mnie.
P: (zamiast odpowiedzieć, przytuliła go)
E: Kocham cię.
P: Ale nie myśl, że od razu zacznę ci ufać.
E: Nie śmiałbym. (objął ją)
P: Chodź pokarzę ci zdjęcia z Indii. Jak Amber chodziła po mieście to ja z Niną robiłyśmy zdjęcia.
E: Może obejrzymy wszyscy wspólnie, a później obejrzymy filmy?
P: Świetny pomysł.

2 godz. później salon:
P: Eddie wymyślił, żeby obejrzeć wspólnie zdjęcia z Indii, a potem zrobimy sobie maraton zgoda?
N: Spoko to dziś o 20.
F: Każdy przyniesie swój własny film i wspólnie obejrzymy.
Br: (wchodzi do salonu) Cześć jestem Brady.
J: (uśmiechnęła się) Hejka
A: (do Niny szeptem) Ale ciacho
N: Tak Amber.
V: (wchodzi) Co to za spóźnienie?
Br: (odwraca się) Przepraszam, ale moje podanie gdzieś się zawieruszyło.
V: Następna panna Martin (wyszedł)
Br: Kto to Martin?
N: Ja.
Br: Ślicznotka.
N: (zarumieniła się) E tam.
P: Jesteś zaproszony na dzisiaj na maraton filmowy.
Br: Dzięki.
T: Kto ma zamiar go oprowadzić?
W:.....
T: To może ty Amber?
A: Jestem wolna
N: (popatrzyła na Joy, która jest smutna) Amber dzisiaj chcę, żebyś mi w czymś pomogła.
A: Ale....
N: Proszę..
A: No dobrze
T: To kto?
N: Może Joy?
T: Joy....proszę..
J: Dobra (uśmiechnęła się)

J: To jest nasza biblioteka.
Br: (patrzy się na nią)
J: Widzę, że ciebie to wcale nie interesuje.
Br: (odwrócił wzrok) Nie to jest naprawdę.....nudne.
J: Wiedziała.
Br: Masz ładne oczy....
J: Dzięki. Skąd przyjechałeś?
Br: Ze stanów, ale nie lubię się tym chwalić.
J: Aha. Ile masz lat?
Br: Siedemnaście, ale niedługo będę miał osiemnastkę.
J: Kiedy dokładnie?
Br: 7 lipca
J: (w myślach) A jeśli to ma coś wspólnego z Wybraną? Przecież nie mogę mu o tym powiedzieć...
Br: Wracaj do mnie.
J: Sorry.
Br: O czym myślałaś?
J: Też mam urodziny 7 lipca.
Br: Czy to przeznaczenie?
J: Możliwe (uśmiechnęła się)

Godzina 20
N: To ja puszczę zdjęcia







M i Je: Świetne.
E: Szkoda, że nas tam nie było.
A: Nie żałujcie.
N: Ciocia Fabiana świetnie gotuje.
F: Dzięki skarbie.
P: Teraz czas na filmy.
E: Ja bym wybrał jakiś horror.
A: Nie lepiej romantyczny.
Al: Komedię!
N: Przeprowadźmy głosowanie
F: (po głosowaniu) Oglądamy Roztańczoną historię.
P: Ok.
J: Nino, możemy na słówko?
N: Pewnie (wyszły)


SORRY, ALE W TYGODNIU MAM SZLABAN

7/17/2012

Scenariusz cz.26

Scenariusz cz. 26


P: Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Nigdy nikomu nie zaufałam, nawet najbliższej przyjaciółce, a ty to wykorzystałeś! Jeszcze nigdy nie płakałam! I nigdy ci tego nie zapomnę. A teraz wyjdź!!!
E: (wyszedł) Co ja najlepszego zrobiłem....
F: (widzi Eddiego) I co?
E: Zostaw mnie! (poszedł do pokoju)
Wszyscy prócz Patrici i Eddiego poszli do szkoły.

Gabinet Victora
V: Oni czegoś szukają Corbiere, mówię ci to.
V: Tylko czego....(zadzwonił telefon)
E. S.: Victorze, nie wiesz czemu Patrici i Eddiego nie ma w szkole?
V: Jak to nie ma?
E. S: Po prostu. Daphne i inni nauczyciele się skarżą.
V: Już ja sobie z nimi pogadam. (rozłączył się i wyszedł do pokoju Patrici)
P: Nikt nie nauczył pana pukać?
V: Czemu panienka nie w szkole?
P:....
V: Pytam!
P: Bo nie!
V: Za pięć minut na dole (wyszedł)

Pokój Eddiego
V: (wchodzi)
E: Nikt nie nauczył pana pukać?
V: Czemu pan nie w szkole?
E:.....
V: Pytam!
E: Bo nie!
V: Idziesz za mną. (wyszli)
P: (zeszła na dół cała zapłakana) Co on tu robi?
V: Cisza! Czemu państwo nie w szkole?
P i E: (jednocześnie) Bo nie! Nie może pan tego zrozumieć!?
V: Macie karę. Dziś wieczorem będziecie kopać dół dopóki nie będzie miał głębokości 20m.
P i E: Że co!?
V: ccześnie, bo to wkurzające.
T: (wchodzi) Co to za wrzaski?
V: Czemu oni nie są w szkole?
T: Patricia ma złamane serce, a Eddie.....
E: (patrzy na nią błagalnie)
T: A Eddiego ma biegunkę.
V: Czego się tu wstydzić, co?
E i P: Niczego.
V:  Kara odwołana (poszedł na górę).
E i P: Dzięki Trudy. Uratowałaś mi życie.
T: Nie ma za co. (wyszła)
P: (patrzy się na Eddiego i idzie na górę)
E: (zatrzymuje ją) Naprawdę złamałem ci serce?
P: (milczy)
E: Mam nagranie, które ci wszystko wyjaśni.
P: Niczego nie chce.(poszła do pokoju)
E: (poszedł za nią) Patricio!
P: Czego?
E: Chciałbym cię przeprosić. Na początku myślałem...
P: (odwraca się) Nie kończ.
E: (złapał ją za rękę, ale ta nadal się nie odwróciła) Na początku myślałem, że jesteś taka jak wszystkie, że polecisz na moje podrywy. Ale ty wcale taka nie jesteś i bardzo dziękuję Bogu za ten zakład, ponieważ gdyby nie on nigdy bym się w tobie nie zakochał. Tamtego wieczoru mówiłem szczerze i na praw...
P: (przerwała mu pocałunkiem)
E: Kocham cię, ale już nie płacz przeze mnie.
P: (zamiast odpowiedzieć, przytuliła go)

7/16/2012

Scenariusz cz.25

Scenariusz cz. 25


F: Nino?
N: (zasnęła)
F: (położył ją na łóżku i zasnął) 

Następny dzień śniadanie (jest Alfie, Jerome, Nina, Amber i Mara)
P: (schodzi do holu)
F: (łapie ją za rękę) Chodź już mam plan.
P: Ok
F: (mówi jej plan na ucho)
P: To zaczynamy.
F: (idzie do pokoju)
P: (idzie za nim i podsłuchuje)
F: Cześć Eddie.
E: Hejka. Idziesz na śniadanie?
F: Zaraz.
E: Jak już wróciłeś muszę ci powiedzieć o tym zakładzie.
F: Ten z Jeromem?
E: Nom. Wygrałem go!
F: A na czym polegał?
E: Przeleciałem Patricię....
P: (zawiedziona) Że co!? (biegnie na górę)
E: ....ale zakochałem się w niej i nie mogę bez niej żyć.
F: (do siebie) Że co?
E: Jest jedyna w swoim rodzaju. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby się dowiedziała, że tak ją podle oszukałem.
F: Ja też bym sobie nie wybaczył.
E: Chodźmy już na śniadanie.
F: Ok (wyszli)
E i F: (wchodzą do jadalni)
E: Nie ma jeszcze Patrici?
N: Nie. Myślałam, że jest z tobą.
A: Zapytajmy Fabiana (patrzy na niego przenikliwym spojrzeniem)
F: Czemu mnie?
A: Bo to ty z nią wczoraj rozmawiałeś.
F: Ale ja nic nie wiem!
N: Pójdę do niej. (wychodzi)
N: (wchodzi do jej pokoju) Chodź do szko.... (widzi, że ona płacze) Co się stało?
P: On mnie zdradził.
N: Eddie?
P: Tak.
N: Tak myślałam.
P: Że co?
N: No bo gdy lecieliśmy do Indii to śniło mi się, że coś takiego się stanie.
P: I nic mi nie powiedziałaś?
N: Nie chciałam cię martwić.
P: Nie gniewam się. Też bym tak postąpiła na twoim miejscu.
N: (przytula ją) Powiem Trudy, że źle się czuję.
P: Dobrze. Dzięki, że jesteś przy mnie, gdy Joy zabawia się z Braddym.
N: Kocham cię. (wyszła i wchodzi do jadalni)
E: I co?
N: Trudy, Patricia się źle czuje.
T: To coś poważnego?
N: Ma złamane serce.
E: Że co?
N: Tak i to przez ciebie.
E: (wybiegł) Kurde (puka)
P: Każdy może wejść prócz Eddiego i Jeroma.
E: Proszę Cię wysłuchaj mnie!
P: Nie mam zamiaru.
E: (wchodzi) Ale ja mam zamiar.
P: No dobra. słucham?
E: Od kogo się dowiedziałaś. Od Fabiana?
P: Słyszałam jak z nim gadałeś.
E: Gdybyś została do końca to byś usłyszała, że mówiłem że cię kocham.
P: Ale ja ci już nie wierzę!
E: Proszę.
P: Wyjdź!
E: Ale..
P: Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Nigdy nikomu nie zaufałam, nawet najbliższej przyjaciółce, a ty to wykorzystałeś! Jeszcze nigdy nie płakałam! I nigdy ci tego nie zapomnę. A teraz wyjdź!!!
E: (wyszedł) Co ja najlepszego zrobiłem...

7/15/2012

Scenariusz cz.24

Scenariusz cz. 24


P: Spoko.
F: Musimy załatwić to sami. I nie wzbudzaj podejrzeń.
P: Ok.
W: (wyszli z Domu Anubisa)
A: (idzie na przystanek) Alfie! Alfie!
Al: (siedzi na ławce) Po co tu przyszłaś?
A: Przeprosić cię.
Al: Nie ma zo co.
A: Czyli mi wybaczasz?
Al: Tak.
A: Super! (próbuje ją pocałować)
Al: (odpycha ją) Ja nie mogę.
A: Przecież mi wybaczyłeś.
Al: Ale nie mogę na razie z tobą chodzić, a co dopiero całowąc się.
A: To co mam zrobić?
Al: Musisz odzyskać moje zaufanie.
A: Ok. (mówi przez walkie-talkie) Znalazłam go. Odbiór.
N: To super. Odbiór.
A: Spóźnimy się, powiedzcie Eddiemu i Patrici. Bez odbioru.
N: Ok. Bez odbioru.
A: Może się przejdziemy?
Al: Z miłą chęcią, ale i tak byśmy musieli iść.
A: Chodzi mi o taki romantyczny spacer po lesie tylko we dwoje.
Al: (uśmiecha się) Spoko.

Na spacerze
A: Jaki jest twój ulubiony kolor?
Al: Niebieski. A co?
A: A nic...
Al: Widzę, że kłamiesz.
A: Nie prawda! Nie ufasz mi?
Al: Ufam........chyba.
A: Patrz tam! (wskazuje Patrycje i Ediego całującego się)
Al: No cóż połowa domu Anubisa jest w związków.
A: I bez mojej pomocy, a jestem ekspertką.
Al: A wiesz, że tylko my nie jesteśmy parą?
A: Faktycznie.
Al: Nie chcesz ze mną chodzić?
A: Oczywiście, że chcę, ale nie mogę ci się narzucać bo mi na tobie bardzo zależy.
Al: I tym mi uświadomiłaś, że mnie kochasz szczerze.
A: Czyli...?
Al: Kocham cię Amber.
A: Ja ciebie też. (pocałowała go najgoręcej jak umiała)
A: (patrzą sobie w oczy)
Al: (myśli) Jeszcze nigdy mnie tak namiętnie nie pocałowała.
A: Cieszę się, że już mi wybaczyłeś.
Al: Tobie zawsze (wrócili do domu)

A i Al: (wchodzą do Domu Anubisa)
N: już jesteście.
A: Tak i jesteśmy anowu razem.
Al: Nom
N: Super!
V: (wychodzi z gabinetu) Panno Martin, telefon do pani.
N: Idę! (wchodzi do gabinetu Victora)
N: (przez telefon) Halo?
Te(lefon): Pani babcia miała wypadek.
N: Co!?
Te: Możliwe, że nie przeżyje.
N: (wybiega)
W: (oprócz Niny są w salonie)
V: (wchodzi) Posłuchajcie. Babcia Niny miała wypadek.
F: (z przerażeniem w oczach) Co?
V: Cisza panie Rutter! Dlatego, że jest to moja siostrzenica ktoś ma być teraz przy niej! Jest ktoś chętny?
W: (podnoszą ręce).
V: Cieszy mnie to, że tak bardzo ją lubicie, ale tylko cztery osoby mogę wybrać.
F: Ja jestem jej narzeczonym!
V: Co?
F: Na serio.
V: Ok. Kto jeszcze?
F: Patricia, Amber i Alfie.
Je: Czemu tylko on?
F: Bo my należymy do klubu! Jesteśmy zgraną paczką.
V: Dobrze teraz idźcie do niej. (wychodzi)
Si: (idzie do Niny)

Pokój Niny i Fabiana
Si: (wchodzi)
A: Wszystko ok?
N: (z płaczem) Nie! (zaczyna bardziej płakać)
F: (przytula ją)
N: (wtula się) Czemu to zawsze mi się przydarza?
F: Jesteśmy przy tobie.
P: To może my pójdziemy, a jutro podzielimy się i będziemy pilnować jej na zmianę.
F: Dobry pomysł.
P, A i Al: (wyszli)
F: Nino. Nie martw się.
N:................
F: Nino?
N: (zasnęła)
F: (położył ją na łóżku i zasnął) 

Scenariusz cz. 23

Scenariusz cz. 23


P: Czemu? On jest taki przystojny i miły...
F: Jak chcesz..
P: Ale o co chodzi?
F: Lepiej żeby sam ci to powiedział.
P: Czemu masz przede mną tajemnicę? Przecież jesteśmy w siunie razem.
F: Zaufaj mi.
P: Proszę.
F: No dobra, ale on sam ci się przyzna.
P: Niby jak?
F: Podstępem.
P: Ok. Tyl...
F: Patrz to już tutaj! (wskazuje na domek)
P: Co tutaj?
F: Wydaje mi się, że tutaj jest Nina.
P: Dobra. To ty wejdź sam, a ja poczekam na dworze.
F: (wchodzi do chatki i widzi zapłakaną Ninę) Kochanie....
N: (odwraca się) A to tylko ty.
F: (podchodzi i ją przytula) Nie martw się. Masz mnie.
N: (wtula się w niego) Ale to tak bardzo boli.
F: Wiem kotku, wiem.
P: (na dworze przez walkie-talkie) Amber. Odbiór.
A: (zapłakana) Macie Ninę? Odbiór
P: Tak. Odbiór
A: To dobrze. Odbiór.
P: Idź ścieżką na polanę. W środku lasu zobaczysz mały domek. Bez odbioru.
A: Ok. Bez odbioru.
P: (wchodzi) Nino? Wszystko ok?
N: (przytulona do Fabiana) Tak........nie.
P: Amber już tu idzie.
N: .........
P: Nino?
N:..............
F: Dajmy jej spokój. Chodźmy Nino.
P, F i N: (wyszli)
A: (idzie powoli sama i płacze)
P: Gdzie Alfie?
A: Zostawił mnie.
N: Co się stało?
A: Powiedziałam mu, że żałuję tego, że się z nim przespałam.
N: Powiedziałaś mu tak?
A: Nom.
N: Amber nie obraź się, ale też bym się tak wściekła. Wydaje mi się, że przesadziłaś.
A: Ale j-j-ja m..mam z nim dziecko.
P, F i N: Co!?
A: Nom
N: Czemu mu to powiedziałaś?
A: Nie wiem, ale teraz bardzo tego żałuję.
N: Nie martw się.
P: Właśnie.
Si: (przytula Amber).
P: Wracajmy do domu.
F: Ok. Już późno.
N: Skąd wiedzieliście gdzie mnie szukać?
P: My nie. To Fabian mni prowadził.
N: Fabian....?
F: Intuicja.
N: Na pewno?
F: Tak.

Dom Anubisa
A: Muszę znaleźć Alfiego.
Je: (wchodzi do holu) Nie było go odkąd wyszliście.
E: (wchodzi) Fabian, ale masz powodzenie.
F: Odczep się.
A: Mógł sobie zrobić coś złego.
N: Trzeba go znaleźć.
F: Kto idzie z nami?
E i Je: Ja!
M i J: (wchodzą) Gdzie idziecie?
N: Poszukać Alfiego.
F: Idziecie z nami?
M: Jasne.
J: Ja nie idę. Jestem umówiona.
N: Ok. Więc tak. Jest nas 7-mioro.
F: Patricia idzie z Eddiem, Mara z Jeromem, a ja, Nina i Amber razem.
A: Ja idę sama.
N: Nie!
A: Sama muszę to odkręcić i chyba wiem gdzie jest Alfie.
N: Ok.
F: Trzeba jeszcze jednego walkie-talkie.
P: My możemy przez komórkę.
N: Ok To chodźmy.
F: Patricio mogę cię na stronę?
P: Jasne jeżeli Nina nie ma nic przeciwko.
N: Ok. Spoko. Ufam ci.
F i P: (poszli do kuchni)
F: Nie wspominaj nic Eddiemu o naszej rozmowie, ok?
P: Spoko.
F: Musimy załatwić to sami. I nie wzbudzaj podejrzeń.
P: Ok.
W: (wyszli z Domu Anubisa)

Tym razem dłuższy niż poprzedni, żeby Wam to wynagrodzić.

Książka :)

Czy ktoś z Was czytał kiedyś "Wymarzony rejs"? Jeśli nie to bardzo polecam. A jeśli nie macie ochoty lub pieniędzy kupować to będę dodawać po jednym rozdziale:) Trochę to dziwne, że czytam książki na wakacjach, ale te mnie bardzo wciągnęły.

Linda Joy Singleton

Wymarzony rejs

Rozdział 1 

 Aż podskoczyłam, gdy głośne wycie syreny pokładowej rozdarło ciszę mojej
maleńkiej kajuty.
- Rany, co się dzieje!? - zawołałam potykając się o otwartą, nie rozpakowaną jeszcze
walizkę.
Rozległo się pukanie do drzwi i tato wsunął głowę do środka.
- Cassidy, łap kamizelkę ratunkową. Zaraz będzie próbny alarm.
- Już? Przecież niedawno odbiliśmy - narzekałam.
Tato wszedł do kajuty.
- Kochanie, rejs statkiem wycieczkowym na Karaiby nie składa się z samych zabaw i
przyjemności. - Mówiąc to podszedł do jednej z wyściełanych ław i uniósłszy wieko wyjął ze
środka pomarańczową pękatą kamizelkę ratunkową. Taką samą miał już na sobie. Był
przystojnym mężczyzną, ale wyglądał w niej wyjątkowo zabawnie. Pomyślałam, że ja pewnie
będę wyglądała w tym jeszcze gorzej.
Cóż za fatalny początek mojej wymarzonej podróży! Pierwszy raz zjawię się przed
resztą współpasażerów przypominając dynię! Miałam tylko nadzieję, że na statku wszyscy
będą przypominać wielkie dynie i że zniknę w tłumie.
- Głupio wyglądam, prawda? - zapytałam z niepokojem, gdy założyłam kapok.
Tato pogładził mnie po policzku i uśmiechnął się.
- Moja królewna zawsze wygląda pięknie.
- Och, tato! - jęknęłam udając, że jestem zirytowana. Naprawdę wcale się nie
złościłam. Wiedziałam, że nie jestem piękna, ale której szesnastolatce komplementy nie
sprawiają przyjemności, nawet jeśli prawi je tylko ojciec?
Syrena znów zawyła przypominając pasażerom, by zgromadzili się na wyznaczonych
z góry miejscach. Nim wyszłam na korytarz, jednym spojrzeniem obrzuciłam małą przytulną
kabinę, która przez cały tydzień miała należeć tylko do mnie. Mój ojciec ma małą drukarnię w
naszej rodzinnej miejscowości i choć nie jest bogaty, udało mu się zaoszczędzić na ten
wspaniały rejs po Karaibach. Zapłacił nawet dodatkowo, żebyśmy dostali ładne kajuty. Nadal
w głębi ducha sądziłam, że ta wyprawa to piękny sen!
- Tędy, córeczko - powiedział tato biorąc mnie za rękę i poprowadził zatłoczonym
korytarzem w stronę schodów. Posuwaliśmy się Wolno, bp inni pasażerowie, również w
pomarańczowych kamizelkach, szli w tym samym kierunku.
- Trudno się ruszać w tym kaftanie bezpieczeństwa - mruczałam pod nosem, idąc za
tatą po wąskich schodach. - Założę się, że gdyby statek rzeczywiście tonął, już by było po
nas!
- Rozchmurz się, kochanie. Te ćwiczenia odbędą się tylko raz w trakcie całego rejsu.
Znaleźliśmy wyznaczone dla nas miejsce zbiórki i łódź ratunkową, a potem poszliśmy
za tłumem do baru, gdzie podawano głównie najróżniejsze wina. Była to duża sala, w niej
eleganckie meble, pozłacane krzesła ze szkarłatnymi obiciami i wygodne loże na półkolistym
podwyższeniu. Gdy wchodziliśmy, obrzuciłam gorączkowym spojrzeniem morze twarzy
myśląc tylko o jednym: jak znaleźć chłopca z moich marzeń? Zaczytywałam się w
powieściach opisujących wielką miłość na pokładzie statku i w głębi serca miałam nadzieję,
że przeżyję coś takiego w trakcie tego rejsu. Z całej duszy chciałam się zakochać, zakochać
na poważnie, ale jak dotąd nie udało mi się to.
Uważałam, że winę za moje mizerne życie uczuciowe ponosi Turtle Creek w
Kalifornii. Gdy spojrzeć na mapę stanu, widać tylko małą kropkę - to właśnie moja rodzinna
mieścina. Jeszcze się człowiek nie obejrzy, a już przemknie przez centrum, które niewiele
różni się od przedmieścia! Postanowiłam, że jeśli w trakcie rejsu ktoś będzie mnie pytał, skąd
jestem, odpowiem tylko: z Kalifornii. Zauważyłam, że ludzie mają dziwaczne pojęcie o
naszym stanie. Zakładają, że wszyscy mieszkają w Hollywood i są na ty z gwiazdami
filmowymi, ale Turtle Creek znajduje się dosłownie na przeciwległym krańcu Kalifornii -
sześćset mil na północ, niemal na granicy z Oregonem.
A co gorsza w Turtle Creek nie było ani jednego przystojnego chłopaka. Większość
moich kolegów ze szkoły mieszkała na farmach. Słoma wyłaziła im z butów i wionęło od
nich jak ze stajni. Zupełnie nie w moim typie! A ponieważ moje nazwisko zaczynało się na C,
od pierwszej klasy siedziałam z tym samym wkurzającym chłopakiem. Josh Cortez uczepił
się mnie jak rzep i nade wszystko uwielbiał grać mi na nerwach. Na przykład przez te
wszystkie lata, kiedy miałam wątpliwą przyjemność przebywania w jego towarzystwie, Josh
ani razu nie zwrócił się do mnie po imieniu. Kiedy mnie spotykał, zawsze wołał: „Hej!
Cooper - Scooper!” Aż dziwne, że go do tej pory nie zamordowałam.
Ale to wszystko należy do przeszłości - powiedziałam sobie z zadowoleniem. Koniec
z Turtle Creek i Joshem Cortezem. Żegnaj, zabita dechami mieścino i niech żyje miłość!
- Znów śnisz na jawie, Cassidy? - zapytał tato trącając mnie łokciem w bok okryty
pomarańczową kamizelką.
- Co? - Zamrugałam. - Śnić na jawie? Ja? Nigdy!
- dodałam z uśmiechem.
- Wmawiaj to komuś, kto ci nie zmieniał pieluch - kpił sobie dalej. - Na pierwszy rzut
oka poznaję to rozmarzone spojrzenie.
Wiadomo, ojciec! - pomyślałam z czułym rozdrażnieniem. Nie można się z nim
nigdzie pokazać, bo od razu człowieka publicznie zawstydzi, przypominając okropieństwa w
rodzaju zmieniania pieluch albo pokazując zdjęcie gołego niemowlaka - ten niemowlak to,
oczywiście ty. Co by mój wymarzony chłopak sobie pomyślał, gdyby tato wypalił coś takiego
przy nim? Zdaje się, że jak najszybciej będę musiała odbyć z ojcem poważną rozmowę pod
hasłem: „Tematy zabronione w trakcie rejsu”.
Na koniec wysłuchaliśmy pouczeń na temat zachowania się w razie
niebezpieczeństwa, puszczonych przez głośniki w kilku językach.
- Nie było tak źle, co? - spytał ojciec, gdy szliśmy do wyjścia.
- Do wytrzymania - przyznałam. - Ale w ciągu najbliższego tygodnia grozi mi tylko
spalenie na słońcu, a na to niebezpieczeństwo jestem akurat doskonale przygotowana.
Kupiłam tyle kremu ochronnego, że wystarczyłoby dla wszystkich pasażerów statku. Nadal
uważam za złośliwość losu to, że odziedziczyłam po mamie jasną karnację i piegi.
Po twarzy ojca przemknął cień i natychmiast pożałowałam swoich słów. Cztery lata
temu rodzice razem chcieli wybrać się na taki rejs po Morzu Karaibskim, ale mama
zachorowała na raka i po sześciu miesiącach umarła. Jak mogliśmy pomagaliśmy sobie z tatą
w tym okropnym okresie i stopniowo odbudowaliśmy normalne życie.
Ponad rok temu tato zaczął się spotykać z Cecily Wiltshire, wdową z trójką małych
dzieci. Była zupełne inna niż mama i wcale jej nie lubiłam. Trochę się obawiałam, że tato się
z nią ożeni wyłącznie ze strachu przed samotnością. Jednak zerwali ze sobą i tato zaczął
mówić o rejsie po Karaibach. Miała to być przyjemność dla nas obojga i chciałam, żeby on
też się dobrze bawił. Teraz więc postanowiłam trzymać język za zębami i starać się nie
wspominać o niczym, co by go mogło zasmucić.
Wróciliśmy do kabin i kiedy już szybko zdjęłam niewygodną kamizelkę ratunkową i
schowałam ją na miejsce, dokończyłam rozpakowywanie rzeczy. Potem przebrałam się w
różowy komplet: luźną bluzkę, która wirowała przy każdym ruchu, i szorty podkreślające
moje długie nogi. W ciągu ostatniego roku dużo urosłam, ale na szczęście nabrałam też
kształtów. Nie byłam już chuda jak słup telegraficzny. Prawdę mówiąc zaokrągliłam się we
właściwych miejscach i mogłam kupić pierwsze w życiu bikini specjalnie na ten rejs.
Potem spędziłam przynajmniej dwadzieścia minut przed lustrem zmieniając fryzury i
poprawiając makijaż. Chociaż w czasie instruktażu nie spostrzegłam mojego wyśnionego
chłopca, to nie znaczy, że nie ma go na statku, a przecież kiedy go spotkam, muszę wyglądać
wspaniale. Próbowałam zapleść włosy we francuski warkocz, co jak zwykle skończyło się
niepowodzeniem, więc w końcu się poddałam i związałam je w koński ogon. Gdy pokrywałam
tonikiem ochronnym każdy kawałek odsłoniętej, jasnej skóry mocno usianej
piegami, zastanawiałam się, czy kupić krem samoopalający i z jego pomocą przetrzymać do
chwili, gdy się rzeczywiście opalę.
Usiadłam na koi i wystukałam numer kajuty taty.
- Cześć, tato - rzuciłam, kiedy podniósł słuchawkę. - Jestem gotowa na wyprawę
odkrywczą. A ty?
- Chyba nie - odparł po chwili wahania. - Przez parę ostatnich dni pracowałem do
bardzo późna w nocy i jestem wykończony. Wolałbym się zdrzemnąć przed kolacją. Nie
pogniewasz się, jeśli z tobą nie pójdę?
- Wolałabym iść z tobą, ale rozumiem. Kto wie? Może teraz spotkam porywającego
chłopaka? - dodałam zaczepnie.
- Byle cię za daleko nie porwał - stwierdził zaniepokojony ojciec. - No to do
zobaczenia, Cassidy. Dobrej zabawy.
Kiedy odkładałam słuchawkę, moje serce aż drżało z podniecenia. W trakcie rejsu po
Karaibach będą tysiące romantycznych sytuacji. Muszę tylko znaleźć wymarzonego chłopca.
Nasz statek nazywał się „Silhouette” i był olbrzymi. Przypominał pływający pałac
albo połączenie luksusowego hotelu i klubu sportowego w uzdrowisku. Na pokładzie zwanym
Lido znajdowały się eleganckie sklepy i wytworne butiki, salon gier automatycznych, kasyno,
jeden z trzech basenów kąpielowych, parkiet do tańca, klub sportowy i liczne sale
wypoczynkowe. Ileż tu jest do obejrzenia i spróbowania! I gdzie powinnam zacząć
poszukiwanie chłopca z moich snów?
Pierwszy mężczyzna, którego zobaczyłam, miał siwe włosy i zmarszczki. Następnie
wpadłam na grupę studentów i choć nie wykluczałam płomiennego uczucia do „starszego
mężczyzny”, na większości facetów zdążyły się już uwiesić dziewczęta w bikini.
Przegrywałam z nimi w przedbiegach. Miały bujne kształty, do których mnie jeszcze daleko!
Znalazłam cichy zakątek w jednej z sal i usiadłam na wygodnej sofie, żeby przeczytać
listę rozrywek proponowanych na dzisiaj. Ponieważ rejs odbywał się na początku letnich
wakacji, proponowano mnóstwo śmiesznych zabaw: konkurs „Kto głośniej skoczy na deskę
do basenu?”, walki na poduszki, lekcje tańca. Niewiele atrakcji dla osób w wieku taty, ale to
był pierwszy dzień rejsu. Może na następny przygotują coś, co go zainteresuje i sprawi mu
przyjemność.
- O, ktoś tu siedzi? - z zamyślenia wyrwał mnie okrzyk.
Poniosłam wzrok i zobaczyłam niezwykłą dziewczynę. Była w moim wieku, miała
cudownie gładką, opaloną na brąz skórę i krótko obcięte, lśniące czarne włosy. W jednym
uchu lśniły cztery kolczyki, w drugim trzy; przy każdym ruchu dzwoniły srebrne bransoletki
na przegubie, a fiołkowy cień na powiekach pasował do fioletowego kostium jednoczęściowego
i fantazyjnie zamotanej spódnicy sarong.
- Czy mogę się przysiąść? - zapytała rzucając mi olśniewający uśmiech. Zauważyłam,
że mówi z miękkim, południowym akcentem. - A może medytujesz? Moja mama spędza
mnóstwo czasu na medytacji. Naprawdę się przejęła tymi głupstwami o New Age. Też cię to
interesuje?
- New Age? - powtórzyłam. - Astrologia, kryształy i tak dalej?
Dziewczyna usiadła obok mnie.
- Trafione. Mama kupiła całe tony kryształów. Są nawet ładne, ale ja nie wierzę w ich
magiczną siłę. O, a tak przy okazji, nazywam się Lanessa Greene, mieszkam w Kolumbii w
Południowej Karolinie. Płynę z ciotką i wujem. A ty?
- Jestem Cassidy Cooper z Tur... Pochodzę z Kalifornii - dodałam.
Czarne oczy Lanessy zalśniły.
- Kalifornia? Wspaniale! Mieszkać w takim supermiejscu! Oczywiście, te trzęsienia
ziemi to kiepska sprawa. Znasz jakieś gwiazdy? Założę się, że je ciągle spotykasz!
- Czy to twój pierwszy rejs? - zapytałam, żeby szybko zmienić temat.
- Pudło! - ze śmiechem odparła Lanessa. - Moi starzy prowadzą biuro podróży, więc
pierwszy raz popłynęłam, gdy miałam cztery latka. Ale ten rejs będzie najlepszy, bo mam
zakład do wygrania.
- Jaki zakład?
- Przyjaciółka założyła się ze mną, że nie uda mi się całować z tyloma chłopcami, ile
będzie dni rejsu. - Lanessa zachichotała.
- Żartujesz sobie! - Patrzyłam na nią zdumiona. - Siedmiu chłopców?
- Tak, dla mnie to pryszcz.
- Tylko mi nie wmawiaj, że na pierwszą randkę poszłaś w wieku czterech lat.
- Mniej więcej - odparła z uśmiechem.
Choć się tak bardzo różniłyśmy, od razu wiedziałam, że dobrałyśmy się jak w korcu
maku. Może uda mi się nawet nauczyć od niej paru sztuczek, żeby zwrócić uwagę
wymarzonego chłopca!
- Popatrzymy razem na widoki? - zaproponowała Lanessa.
- Jasne - zgodziłam się chętnie. - Może zobaczymy delfiny.
- Delfiny? Dziewczyno, bierzemy się do roboty! - skarciła mnie. - Nie o takichwidokach myślałam. Jedyne stworzenia morskie, jakie mnie interesują, są muskularne, o
nagich torsach i wyłącznie płci męskiej. Chodźmy na główny pokład zająć się obserwowaniem
facetów.
Lanessa nie musiała mnie dwa razy prosić. Wstałam i bez wahania ruszyłam za nią.
Na głównym pokładzie znalazłyśmy dwa leżaki przy basenie i szybko nauczyłam się,
jak Lanessa ocenia chłopców przyznając im punkty.
- Za chudy. Bez mięśni - oświadczyła obserwując szatyna opalającego się na skraju
basenu. Można się było tylko opalać, bo baseny na statku miały zostać napełnione morską
wodą dopiero jutro. - Ale ma niezłe nogi. Daję mu sześć.
- Och, ja bym się nie zgodziła. Coś w sobie ma. Dam mu osiem - powiedziałam.
- Dobrze, bierzemy średnią: siedem. - Lanessa wzruszyła ramionami. - A co sądzisz o
tym blondynie z tatuażem na ramieniu?
- Krzywe nogi - odpowiedziałam bez wahania. - Najwyżej pięć.
- Zgoda. - Krytycznym wzrokiem obrzuciła kolejne obiekty. Wtem zagwizdała cicho i
przeciągle. - No, nareszcie ktoś w moim typie!
Idąc za jej spojrzeniem dostrzegłam śniadego bruneta, który wyciągnął się na leżaku
po drugiej stronie basenu. Chociaż mnie się tacy nie podobali, od razu stwierdziłam, że
zasługuje na dziesiątkę.
- Nadaje się na pierwszy dzień i pierwszy pocałunek - mruczała zadowolona Lanessa.
Wstała i rozwiązała sarong. - Siedź tutaj i patrz, co się będzie działo - dodała mrugając do
mnie porozumiewawczo.
Obserwowałam z podziwem i rozbawieniem, jak Lanessa kocim krokiem okrąża
basen. Ani przez chwilę nie wątpiłam w jej możliwości. Nawet mi było trochę żal biedaka.
Nie miał pojęcia, jaka fala kobiecości za chwilę go pochłonie!
W piętnaście minut później pan Dziesiątka wcierał krem w plecy Lanessy, a mnie
zaczynało się nudzić. Poza tym robiło mi się coraz goręcej i powoli się smażyłam w
promieniach popołudniowego słońca. Ponieważ wszystko wskazywało na to, że Lanessa
będzie zajęta jeszcze przez jakiś czas, postanowiłam dalej zwiedzać „Silhouette” sama.
Za basenem mieściła się kawiarnia. Potem wykładanym dywanem korytarzem
dotarłam na tył statku. Otworzyłam drzwi i wyszłam na pokład. Był w części ocieniony i
równie zatłoczony. Grupka dzieci z wrzaskiem ganiała się wokół pustego brodzika. Słyszałam
rytmiczny stukot: ktoś grał w ping - ponga.
Oparta o poręcz upajałam się chłodnym powiewem wiatru na policzkach, wpatrując
się w turkusowy bezmierny ocean sięgający aż po horyzont. Widok zapierający dech w
piersiach!
- Piękne, prawda? - odezwał się ktoś za moimi plecami.
Oczarowana urodą widoku nie mogłam oderwać od niego oczu.
- Cudowne - potaknęłam. - Mogłabym tak stać tutaj całą wieczność.
- Ja też, ale, niestety, praca czeka.
Tym razem zwróciłam uwagę, że powiedział to męski, młody i miły głos. Odwróciłam
się i aż głos mi zamarł w gardle. Lanessa może sobie zatrzymać swojego pana Dziesiątkę. Ja
właśnie znalazłam kogoś, kto był wart jedenaście punktów!
- Cześć - wykrztusiłam z trudem i przyjrzałam się lekko spłowiałym na słońcu
kasztanowym włosom, złotej opaleniźnie i oczom tak niebieskim, że bladł przy nich ocean.
Rany! Czy ja umarłam i trafiłam do nieba? W Turtle Creek po prostu nie zdarzają się tacy
chłopcy!
Był trochę ode mnie starszy, mógł mieć nawet dwadzieścia lat, ale nie więcej. Miał na
sobie białe spodnie i białą koszulkę z krótkimi rękawami; na kieszonce była wyhaftowana
nazwa statku. Poza tym na identyfikatorze przeczytałam, że nazywa się Marcus 0'Roark i
opiekuje się grupą dziecięcą.
- Cześć - powiedział z uśmiechem, od którego zmiękły mi kolana. - Nazywam się
Marcus.
- Wiem - wypaliłam bezmyślnie. - To znaczy... Przeczytałam na identyfikatorze.
Spojrzał na plakietkę.
- Och, rzeczywiście, ciągle zapominam, że go noszę.
Zauważyłam, że mówi z angielskim akcentem.
- A ty jak się nazywasz? - zapytał patrząc mi w oczy.
Przecież znam odpowiedź na to pytanie, pomyślałam gorączkowo, ale przez chwilę
mój mózg wydawał się zupełnie pusty. Wreszcie się jakoś pozbierałam i wykrztusiłam z
trudem:
- Cassidy... Cassidy Cooper.
- Cassidy... - powtórzył w zamyśleniu Marcus. - Jakie niezwykłe i ciekawe imię dla
wyjątkowo pociągającej damy. I skąd jesteś, Cassidy?
- Z Kalifornii - odparłam bez wahania.
- Ach, dziewczyna z Kalifornii. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Powinienem się był
domyślić. Długie nogi i jasne włosy, jak z okładki pisma... - Już miał coś dodać, gdy podbiegł
do niego mały chłopczyk i chwycił go mocno za nogę.
- Marcus! - łkało dziecko. - Tommy pociągnął mnie za włosy. Specjalnie!
Marcus wzruszył ramionami i uśmiechnął się przepraszająco.
- Cóż, obowiązki wzywają. Złapię cię później, Cassidy.
Miałam szczerą ochotę, by złapał mnie tu i teraz, ale jeśli musi być później, to niech i
tak będzie. Czekałam na niego przez całe życie, więc wytrzymam jeszcze parę godzin. I gdy
dzieciak odciągał Marcusa 0'Roarka, patrzyłam na niego w zachwycie, wiedząc, że wreszcie
znalazłam swego wymarzonego chłopca.


 Jeżeli chcecie przeczytać dalszą część zajrzyjcie na mojego drugiego bloga:)

7/14/2012

Scenariusz cz. 22

 Scenariusz cz. 22


V: Jeżeli już mówimy sobie prawdę.....
N: Tak?
V: Jestem twoim......wujkiem.
N: (zabrakło jej tchu) J-Jak to?
V: Jestem bratem twojej mamy.
N: Niemożliwe. To nie może być prawdą! (wybiegła z domu)
A: Nino! (wybiegła)
F: (wbiega do holu) Co się stało Amber?
A: Nina gdzieś uciekła!
F: Gdzie i dlaczego!!!???
A: Nie wiem gdzie, ale dlatego, że się dowiedziała, że Victor to jej wujek!
F: (stanął jak kołek) Co?
A: Nie słyszałeś?
P i Al: (wbiegają) Co się stało!?
A: Victor to nasz wujek!
P: Co!?
A: Trzeba znaleźć Ninę.
P: Mogła sobie zrobić coś złego!
F: Ja idę sam w kierunku polany.
P: Nie możesz iść sam.
Al: Ja idę z Amber w stronę szkoły.
P: Ja pójdę z Fabianem.
F: Nie!
P: (obejmuje go ramieniem) Ktoś musi być przy tobie.
F: Dobra.
Si: (wyszli)                

Droga do szkoły
A: Czemu Victor nam nie powiedział, że jesteśmy siostrami i że jest naszym wujkiem?
Al: Nie wiem
A: Nie mogę teraz mówić na niego wujek.
Al: Czemu?
A: Serio nic nie kumasz?
Al: Nic a nic.
A: Jak ja mogłam się z tobą kochać?
Al: Żałujesz tego?
A: I to bardzo.
Al: Więc nigdy mnie już nie zobaczysz. (odszedł)
A: Alfie zaczekaj!

W tym samym czasie droga na polanę.
P: Co się stało?
F: Nie nic.
P: Taaa jasne.
F: Nie wem jak ci to powiedzieć, ale chodzi o Eddiego.
P: Coś z nim nie tak?
F: Wszystko ok, ale radzę ci się z nim nie spotykać.
P: Czemu? On jest taki przystojny i miły...
F: Jak chcesz..
P: Ale o co chodzi?
F: Lepiej żeby sam ci to powiedział.

7/13/2012

Scenariusz cz. 21

Scenariusz cz.21


M i Je: Gratulujemy! Pa! (rozłączyli się)
N: Dobranoc.
W: Dobranoc (poszli spać)

Następny dzień po powrocie-Dom Anubisa
Si: (wchodzi do domu)
N: Cześć wszystkim!
T: (wybiega na korytarz) Dzieci! (przytula ich) Jak było w Indiach?
A: Super. Kupiłam sobie mnóstwo różnych rzeczy. Ale najpiękniejszą rzeczą była biżuteria. Super-Mega-Extra biżuteria!.......Błyszczące ubrania!......
T: Dobrze gwiazdko później mi opowiesz:)
A: Ale to takie ciekawe.
E: Cześć Patricio, Nino, Fabian, Amber i Alfie. Fajnie Was znowu widzieć. (puszcza oko do Patrici)\
Si: Cześć Maro i Jerome.
Je i M: Hejka.
M: Gratuluję Wam z okazji ślubu.
T: Jakiego ślubu?
N: Fabian poprosił mnie o rękę, a ja
F: Zgodziła się!
T: To super! Chodźcie. Pewnie jesteście głodni.
Al: Ja nie.
T: (odwraca się) Alfie? Jesteś chory?
Al: Nie. (poszedł do salonu) Jestem pierwszy!
T: Ach ten Alfie....
V: (wchodzi do salonu) Martin, Millington do mnie!
A: (szeptem) Boję się.

Gabinet Victora
V: Dzwonił do pań telefon.
N: Dlaczego nam nie powiedziałeś, że jesteśmy siostrami?
V: Skąd to wiesz?
N: Ktoś mi powiedział.
A: A od kiedy wy jesteście na ty?
N: Nie wiem.
V: Jeżeli już mówimy sobie prawdę.....
N: Tak?
V: Jestem twoim......

Sorry, że taki krótki, ale nie mam dzisiaj czasu:(. Jutro dodam dłuższy:)

7/12/2012

Scenariusz cz.20

Scenariusz cz. 20


N: (podchodzi bliżej krawędzi) Przyjdzie czas, że ty też znajdziesz rodzinę.
R: Powiedziałem odejdź z tąd!
N: (przestraszyła się i spadła) Aaaaaa! (złapała się rury)
F: (wbiegł) Nina! (wciągnął ją) Nic ci nie jest.
W tym samym czasie w domu Anubisa i w domu CF:
M i A: Też to słyszeliście?
E i Al: Ale co?
M i A: Aaaaa! i Nina! ?
E i Al: Tak.
P: Chodźmy sprawdzić pokój Niny.
A: Ok (idą)
Al: Nie ma jej! Moja Nina!
A: Nina!

Taj Mahal
F: (przytula Ninę) Kocham cię. Bałem się, że cię stracę.
N: Rufus uciekł, ale wypuścił mnie i tatę.
P(an) M(illington): Gdzie moja Amber?
N: Zaraz ją do niej pana zawieziemy.
PM: Ok. Chodźmy.
F: (20 minut potem) Jesteśmy
A: (wybiega na dwór) Tato! Nino! (przytula ich) Na reszcie rodzina w komplecie.
PM: Co ty mówisz?
A: Nina to twoja zaginiona córka.
PM: Na prawdę? Nie wierzę.
N: (zaczyna śpiewać) "...kiedy gwiadka z nieba spadnie, będziesz spała sobie ładnie, aż po życia kres."
PM: Ninuś! (przytula ją) To na prawdę ty! (przytula ją i Amber) Kocham was moje córcie.
CF: (wychodzi) Dzień dobry. Może zje pan z nami kolację?
PM: Oczywiście.:)
W: (weszli do domu)
F: Włączcie video czat.
A: (włącza) Cześć wszystkim.
E: Cześć Patricio!
F: Muszę wam wszystkim coś ogłosić.
W: Słuchamy.
F: (klęka przed Niną) Skarbie? Wyjdziesz za mnie?
N: Nie wiem co powiedzieć....
F: Może tak?
N: Tak!
F: Tak!
N: (pocałowała go)
W: (zaczęli bić brawo)
N: A tak przy okazji. Tato jestem w ciąży.
PM: To super!
WF: Gratuluję wam!
Al: (klęka) Amber wyjdziesz za mnie?
A: Tak!
PM: To ja wam urządzę podwójne wesele!
N: Ok. Musimy się wyspać na jutrzejszą podróż.
PM: Już lecicie?
A: Tak tatku, ale nie martw się spotkamy się na ślubie.
N: Może kiedyś nas odwiedzisz w Domu Anubisa?
PM: Pewnie.
M i Je: Gratulujemy! Pa! (rozłączyli się)
N: Dobranoc.
W: Dobranoc (poszli spać)

Scenariusz cz.19

Scenariusz cz. 19


A: Nigdy ci nie oddam Niny! Nigdy. (zaczyna płakać)
F: Czyli on chce Niny?
A: Tak i nie wiem co mam robić....
N: Ale ja wiem.
A: Nie oddam cię!
N: Musisz.
F: Ja ci nie pozwolę!
N: Ja decyduję o swoim życiu! (poszła do domu)
F: Nino czekaj!
Si: (poszła za nią)
F: Powiedz Nino jaki masz plan?
N: Muszę mu się dać.
A: O nie to nikt nie pójdzie. Ty jesteś ważniejsza od naszego ojca bo jesteś wybraną.
N: Ale ja muszę iść.
P: My cię nie wypuścimy z pokoju.
Si: (wyszli i zamknęli Ninę w pokoju)
N: Wypuśćcie mnie!

Godz. 17:00
N: Muszę się stąd wydostać. (rozgląda się po pokoju) Okno! (wychodzi po prześcieradłach)
Ta(ksówkarz): (podjeżdża pod dom CF i WF)
N: Dzień dobry.
Ta: Dzień dobry.
N: To pan mnie rozumie?
Ta: Oczywiście. To gdzie jedziemy?
N: Do Taj mahal.
20 minut później
Ta: Jesteśmy na miejscu.
N: Dziękuję (wysiada) jak tu pięknie. (idzie w stronę bramy)
W tym samym czasie w domu
F: Mogę wejść do Niny?
P: Tak proszę (otwiera drzwi)
F: (wchodzi i myśli) Nie ma jej. Co mam teraz zrobić?.......Wiem! (wychodzi) Śpi jak suseł.
P: To spoko 
F: Ciociu, ja wychodzę.
CF: Gdzie?
F: Do Taj Mahal muszę kupić Ninie jakiś prezent, bo już jutro wyjeżdżamy.
CF: Ok.
F: (wyszedł)
N: Cześć Rufus.
R: (odwraca się) Witaj. Widzę, że przyjaciele cię opuścili.
N: Najwidoczniej. Gdzie mój tata?
R: Jest......zaraz twój?
N: Nie wiedziałeś?
R: Nie.
N: Gdzie on jest?
R: (wskazuje palcem szczyt) Tam siedzi.
N: To chodźmy (poszli)
F: (dojechał na miejsce) Gdzie ta Nina? Tam jest! Na sczycie? Nina!
N: O nie to Fabian. Szybko wypuść tatę i weź mnie!
R: Od kiedy ci się tak do mnie śpieszy?
N: Odkąd odnalazłam swoją prawdziwą rodzinę.
R: (myśli)
N: Rufus!
R: Idźcie sobie z tatem.
N: Ale co się stało?
R: Ja nigdy nie miałem rodziny.
N: Nie martw się. Masz przecież Victora.
R: On kiedyś był moją rodziną. Teraz już nie jest.
N: (podchodzi bliżej krawędzi) Przyjdzie czas, że ty też znajdziesz rodzinę.
R: Powiedziałem odejdź z tąd!
N: (przestraszyła się i spadła) Aaaaaa!

Scenariusz cz.18

Scenariusz cz. 18


Posiedzieli ze 2 godzinki i poszli do pokoju.
N: Ja idę już spać.
A: Ja też. Muszę wypocząć, bo nie chcę mieć worów jak królik Albinos.
N: (śmieje się) Dobranoc.
Si: Dobranoc
W: (zasnęli)

Następny dzień-śniadanie
F: (schodzi na dół niosąc Ninę na rękach)
N: (śmieje się) Puść mnie!
F: Jeszcze nie dałaś mi nagrody. (obraca ją)
N: (całuje ją) Taka nagroda ci wystarczy?
F: Pomyślmy hyyym Nie!
A: Dziś idziemy do Taj Mahal.
CF: A jednak sobie przypomniałaś numer tego Rufusa?
A: Jaki numer...?
N: (kopie ją w nogę)
A: Ała! A tak ten numer.
WF: Cześć dzieci.
W: Dzień dobry.
WF: Idziecie dzisiaj do Taj Mahal?
A: Tak. Podobno gdy para zakochanych pocałuje się przy Taj Mahal to będzie miała szczęście w miłości do końca życia.
WF: Skąd to wiesz dziecko?
A: Nie wiem.
WF: Takie rzeczy wiedzą tylko niektóre osoby.
A: Widać jestem wyjątkowa.:)
WF: Fabian?
F: Tak wujku?
WF: Chodź na słówko.
F: Spoko. (wychodzą)
WF: Masz tutaj pieniądze i kup coś swojej dziewczynie. Nie każdy ma takie szczęście, żeby pokochała go Wybrana.
F: Skąd wiesz o wybranej?
WF: Domyśliłem się po tym jak ta blondynka powiedziała o legendzie.
F: Aha.
WF: Mam nadzieję, że się wam ułoży.
F: Dzięki.
A: To my już idziemy na zakupy (wyszli)

Sześć godzin później
A: Za trzy godziny mamy spotkanie z Rufusem.
F: Tak, ale na kolacji muszę Wam coś powiedzieć.
N: Co jest aż takie ważne?
F: Zobaczysz.
N: Amber, czego chce Rufus wzamian za tatę?
A: Nie wiem...
N: To zadzwoń do niego. Na co czekasz?
A: Już (dzwoni)
R: Halo?
A; Cześć tu Amber.
R: Czego? zapomniałaś gdzie mamy się spotkać?
A: Nie.
R: No to czego?
A: Czego chcesz wzamian?
R: Jescze się nie domyślasz? Wybranej. (rozłączył się)
A: Nigdy ci nie oddam Niny! Nigdy. (zaczyna płakać)
F: Czyli on chce Niny?
A: Tak i nie wiem co mam robić....

7/11/2012

Scenariusz cz.17

Scenariusz cz. 17


N: Kto to był?
A: Rufus
N: I czego chciał?
A: ..........
N: Amber? 
A: Ja, ja, ja zapomniałam...
N: ALE JAK TO!?
A: (zaczyna płakać) Nie krzycz na mnie. (wybiegła do pokoju)
CF: Kto to ten Rufus?
N: Nasz kolega, który miał yyyy
P: wprowadzić nas za darmo do yyyyy
F: Taj Mahalu! Tak do Taj Mahalu.
CF: A co nie możecie zapłacić?
F: Nie wzięliśmy pieniędzy.
CF: Może sobie przypomni? (wyszła do sadu)
F: Chodźmy do niej (poszli)
N: (puka) Amber? Mogę wejść?
A: Proszę...
W: (wchodzą)
N: Przepraszam Amber...
A: Nic się nie stało. Ale czemu tak na mnie krzyknęłaś?
N: Bo kocham ciebie i chcę w końcu odzyskać tatę.
A: Naprawdę?
N: Tak (przytulają się)
A: Już pamiętam. Mówił, żebyśmy się spotkali jutro o 18 przy Taj Mahal.
F: Ok. Zaraz wynajmę taksówkę (wychodz, za pięż minut wraca) Już.
N: Ok. Chodźmy na kolację.

Kolacja
CF: Smacznego.
W: Dziękujemy
F: A kiedy wujek wróci?
CF: Niedługo powinien być.
W(ujek) F(abiana): Już jestem! Ooo a co to za ferajna?
F: Cześć wujku!
WF: Fabian! Jak tam Nina? Już jesteście razem?
F: Tak. Oczywiście!
WF: A kiedy ją nam przedstawisz? Opowiadasz o niej już od dwóch lat, a jeszcze nie miałem okazji jej poznać.
F: Właściwie to jest tu ze mną...
N: Tak. To ja.
WF: Jakaś ty śliczna. Podobna do mamy...
N: Zaraz...pan znał moją mamę?
WF: Tak przyjaźniliśmy się w dziciństwie.
N: Może mi pan o niej opowiedzieć?
WF: Tak. Chodź ze mną. Pokażę ci jej zdjęcia.
N: Już idę (siadła na kanapie obok WF)
WF: To ona jak była dzieckiem. Bardzo lubiliśmy się bawić w sibabu.
N: To jest taka gra?
WF: No pewnie. Brakuje mi tego...
N: A to kto? Taki słodziutki...
WF: A to nasz kochany Fabianek.
F: Wujku. Proszę...
WF: No dobrze.

Posiedzieli ze 2 godzinki i poszli do pokoju.
N: Ja idę już spać.
A: Ja też. Muszę wypocząć, bo nie chcę mieć worów jak królik Albinos.
N: (śmieje się) Dobranoc.
Si: Dobranoc
W: (zasnęli)


Ten i poprzedni scenariusz napisałam z pomocą brata, Przemka:)

Scenariusz cz.16

Scenariusz cz. 16


A: (budzi się) Pewnie ma zły sen.
N: Dlaczego......!? Dlaczego ją zdradziłeś.....!?
A: O kim ona gada?
F: Nie wiem....
N: Dlaczego Patrcia.....? Dlaczego...?
A: Patricia?
F: Nie wiem...
N: (budzi się) Ale miałam dziwny sen..
F: Że ktoś zdradził Patricię?
N: Tak. Skąd to wiesz?
F: Gadałaś przez sen.
A: Patricia śpi. Powiemy jej o tym?
N: Może lepiej nie. Może to nie był proroczy sen?
A: A jeśli był?
N: Nie sądzę.
P: (budzi się) Już jesteśmy?
N: Jeszcze nie.
St(weardessa): Za pięć minut lądujemy. Proszę się przygotować.

Pięć minut później, lotnisko:
F: Moja ciocia sprzedaje owoce na targu. Chodźmy.
A: Jaka piękna biżuteria! Ja chcę takie bransoletki, Alfie!
Al: Ale ja nie wziąłem pieniędzy.
A: To masz mi załatwić!
Al: Jak?
A: Nie obchodzi mnie to! (poszła przodem)
F: To jak idziemy na targ do mojej cioci? Może jeszcze pracuje?
N: Spoko. Przyda nam się trochę żarcia.
A: Patrzcie jaka stara babka! (wskazała babkę przy stoisku z owocami) Czy ona wie co to makijaż?
F: Amber! To moja ciocia!
A: Sorry....nie wiedziałam...
N: Brawo amber! Fabian, czy ona nas zrozumie?
F: Tak.
W: (podchodzą do stoiska)
F: Hāya cācī (tz. Cześć ciociu)
C(iocia) F(abiana): Fabian! Ludzie to mój Fabian!
F: To ty mnie rozumiesz?
CF: Tak. No pewnie!
F: Możemy dziś u ciebie nocować?
CF: Jasne. Chodźcie.
W: (poszli do domu)
CF: Czujcie się jak u siebie w domu.
F: Dzięki ciociu. Jest jeden duży pokój. Ja śpię z Niną, Amber z Alfiem, a Patricia sama, ok?
P: No dobra.
CF: A która to Nina? Ty złotko? (wskazuje na Amber)
A: Nie.
N: (podnosi rękę do góry) To ja.
CF: Ale z ciebie ślicznotka. Ty na prawdę kochasz moje malutkiego Fabianka?
F: Ciociu....przestań!
W: (prócz Fabiana) Hahahaha.
Al: Ty to masz zwarjowaną rodzinę!
F: (popatrzył się na niego gniewnie)
Al: Sorry...

Do Amber dzwoni telefon
A: (odbiera) Halo?
R: Spotkajmy się przy Taj Mahal jutro o 18.
A: Dobrze. Skąd wiesz, że jesteśmy w Indiach?
R: Mam swoje sposoby (rozłączył się)
N: Kto to był?
A: Rufus
N: I czego chciał?
A: ..........
N: Amber? 

7/10/2012

Scenariusz cz.15

Scenariusz cz. 15


A: (wychodzi i dzwoni) Halo? Tata?
R: Nie Rufus.
A: Co ty robisz u mojego taty? I gdzie on jest?
R: Został porwany......
SYGNAŁ ZOSTAŁ PRZERWANY......
A: (wbiega na strych) Mój tato został porwany!!!!
N: (zrywa się na równe nogi) Kto go porwał?
A: (cała się telepie)
N: Amber?
A: R-rrr-rrrr-rrr-rrrrrr-r-rrr-rrr
N: Rufus?
A: (kiwnęła głową, że tak)
N: Trzeba go znaleźć, ale najpierw uspokoić Amber ok?
P: A co z tobą?
N: Jakoś dam sobie radę (uśmiecha się)
P: Trzeba ją jakoś zanieść.
Al: Ja mogę (próbuje ją podnieść) za ciężka. Tylko jej tego nie mówcie ok?
P: Spoko.
F: Ja ją wezmę (wziął ją na ręce)
A: (zasnęła)
N: Trzeba poczekać tutaj aż wstanie.
Si: (zasnęła w pokoju Amber i Alfiego)

Tymczasem pokój Eddiego i Patrici
P: Kocham cię.
E: Ja ciebie też (uśmiechnął się i zaczął ją całować)
Po kilku minutach:
N: (weszła do pokoju i zobaczyła Eddiego i Patricię w łóżku, po czym wyszła)
A: (ocknęła się) Wiecie jaki miałam przedziwny sen?
Al: jaki?
A: Że mój tato został porwany przez Rufusa....
Al: To nie był sen...
N: (wchodzi do pokoju) o już się obudziłaś.
A: Nasz tato został porwany!
N: Wiem o tym, ale nie mów na razie nasz. Muszę się przyzwyczaić ok?
A: Ok.
N: Gdzie on mieszka?
A: W Indiach., w Bombaju.
N: No to lecimy do Indii...

Samolot
N: Amber, zapomniałam ci powiedzieć. Eddie i Patricia też przeżyli swój pierwszy raz.
A: Tak? Kiedy?
N: Dzisiaj :)
F: (siada obok Niny) Moja ciotka mieszka w Indiach. u niej będziemy nocować póki nie znajdziemy waszego taty.
N: Dzięki Fabian (całuje go w policzek)
W: (śpią)
N: (ma opartą głowę o Fabiana) Dlaczego.....? Dlaczego......?
F: (budzi się) Nina obudź się!
A: (budzi się) Pewnie ma zły sen.
N: Dlaczego......!? Dlaczego ją zdradziłeś.....!?
A: O kim ona gada?
F: Nie wiem....

Pary 2 sezonu cz.3 czyli Neddie i Jabian

Jabian:

Na początku 1 sezonu się przyjaźnili, ale po zniknięciu Joy Fabian o niej zapomniał. W 2 sezonie Joy próbowała odebrać Fabiana Ninie, doszła do Sibuny, ale na jej nieszczęście Fabina powróciła pod koniec 2 sezonu.






I Neddie:

W sumie to nigdy nie byli parą. Sa tylko bardzo dobrymi przyjaciółmi. Na początku Eddie flirtował z Niną, ale szybko zmienił uczucie. Eddie to Osirion Niny, dlatego zawsze musi ją bronić co nie spodobało się Fabianowi. 



Koniec

Scenariusz cz.14

Scenariusz cz. 14


V: Chodzi mi o ciążę Amber.
A: Coś z nią nie tak?
V: Tylko dwie osoby mogą zajść w ciążę. Wybrana i ............. jej siostra.
W: (zatkało ich)
A: Cz-czy to znnnaczy, że jestem siostrą Niny?
V: Tak właśnie.
N: To ktoś musiał być adoptowany....
V: Tak Nino.
N: Więc kto?
V: Ale nie był.
A: Ale ja kocham swojego tatusia.
V: No bo twój tato to też tato Niny....
N: (zaczyna płakać) Jak to. To on cały czas wiedział i się nie odzywał? (zaczyna mocniej płakać)
V: Jej tata nic o tym nie wiedział.
N: Czyli...
V: Myślał, że stracil cię w wypadku, bo wcześniej babcia cię zabrała.
N: Ale dlaczego babcia nie powiedziała tacie, że nic mi nie jest?
V: Może dlatego, że wiedziała, że jesteś wybraną.
N: (wybiegła do pokoju)
V: Możecie już iść....
F, A i Al: (wyszli)
Si: (poszła do Niny)
F: Nino.....wszystko ok?
N: Nie! Zostawcie mnie!
F: Nino.....
N: Fabian to tak bardzo boli......(wtula się w niego i zaczyna mocniej płakać)
F: Wszystko będzie ok...
A: To może my już pójdziemy...
P: Ja nadal nie kumam co się stało.
A: Okazało się, że jestem siostrą Niny i że jej babcia wszystko wiedziała o Wybranej, dlatego ukryła ją przed moim, poprawka naszym ojcem.
P: Aha. Nino nie martw się.
A: Chodźcie...
N: Nie....zostancie..
Si: Ok (siadają na jej łóżku)
N: Amber kiedy mogę się spotkać z twoim tatą?
A: Naszym....
N: Jeszcze nie mogę tak na niego powiedzieć...to kiedy?
A: Nawet jutro tylko zadzwonię go uprzedzić ok?
N: Spoko.
A: (wychodzi i dzwoni) Halo? Tata?
R: Nie Rufus.
A: Co ty robisz u mojego taty? I gdzie on jest?
R: Został porwany......
SYGNAŁ ZOSTAŁ PRZERWANY......

Scenariusz cz.13

Scenariusz cz. 13


A i N: Mamy Wam coś do powiedzenia.
W: Słuchamy.
A i N: Jesteśmy w ciąży......
W: (zaskoczeni)
T: (upuściła stos talerzy)
V: (spadł ze schodów)
T: Który to już tydzień?
N: U mnie piąty...
A: A u mnie piąty i czwarty.
V: (podsłuchuje rozmowę)
T: Ale to niemożliwe.
A: No naprawdę lekarz mi powedział, że mam bliźniaki tylko jeden jest o tydzień wcześniej zapłodniony.
T: Niemożliwe.
M: (szeptem) Ja też jestem w ciąży.
Je: (zemdlał)
M: Jerome obudź się!
Je: (wstaje) Ale jak to się stało?
M: Ty+ja=dziecko.
Je: Ale kiedy?
M: Wydaje mi się, że wtedy po balu.
N i A: (równocześnie) My też.
V: (wchodzi) Martin, Rutter, Millington, Lewis, Clarke i Jaffray do mnie!
T: Coś się stało Victorze?
V: Tak oprócz tego, że skręciłem kostkę (wychodzi kulejąc)

Gabinet Victora
V: Jak wy sobie wyobrażacie opiekę nad dziećmi będąc w szkole?
W: (milczą)...........
V: Dobra. Pierwsi Martin i Rutter.
N: Tak na prawdę chciałam kupić łóżeczko do naszego pokoju, a ze szkołą coś by się załatwiło.
V: A kto wam pozwolił wychodzić z pokoi?
F: Ale kiedy?
V: No tamtego dnia?
M: Zapomniał pan? To pan nam zmienił pokoje, dlatego my nie wychodziliśmy z pokoi.
V: Faktycznie.......faktycznie.....Teraz pani Millington i pan Lewis.
A: No wie pan, my inaczej niż Nina. Ja to chciałabym dostać jakiś dobudowany pokój, bo ja teraz się nie mieszczę ze swoimi gratami, a co dopiero mówić z dzieckiem. Chcę mu kupić najlepsze łóżeczko na świecie i najdroższe ubranka. Może kupię jej jak to będzie dziewczynka jakieś zabawki, a jak chłopiec to tyko czapkę klowna. Bo przecież musi mieć coś po tatusiu, nie?
V: Przystopuj trochę. Z jednym dzieckiem się zmieścisz, bo dostaniesz największy pokój.
A: Jest malutki problem...
V: Jaki?
A: Będę miała bliźniaki.
V: Aha. Jaffray, Clarke?
M: My tak samo jak Nina.
V: Dobrze. Jaffray i Clarke możecie iść. Reszta zostaje.
M i Je: (wyszli)
N: Słuchamy.
V: Chodzi mi o ciążę Amber.
A: Coś z nią nie tak?
V: Tylko dwie osoby mogą zajść w ciążę. Wybrana i .............

7/09/2012

Pary 2 sezonu cz.2 czyli Fabina+Amfie

Fabina:

Nina i Fabian. Na początku 1 sezonu byli przyjaciółmi lecz już wtedy coś między nimi iskrzyło. Dopiero w ostatnim odcinku 1 sezonu się pocałowali. W drugim miało być tak pięknie, ale oczywiście JOY wszystko zepsuła. Na szczęście w drugim sezonie na końiec znowu będą razem. :)










N: Tamto może poczekać, a to nie.

 I Amfie:

Alfie i Amber.  Stali się "parą" dopiero w 2 sezonie tylko dlatego, że Amber obiecała Alfiemu, że zostaną parą jak on rzekomo umierał. Ale nie było to łatwe zadanie. Najpierw musiał wykonać listę Amber. Ale, znając Alfiego.....zostali parą. 







 

 

Pary 2 sezonu cz.1 czyli Peddie+Jara

Peddie:

Patricia i Eddie. Na początku wywijali sobie kawały. Niestety to ich nie poróżniło. Wręcz przeciwnie. Bardziej się do siebie zbliżyli wykonując wspólne kary. Zostali parą w połowie drugiego sezonu.



I Jara:

Jerome i Mara. W 1 sezonie Jerome podkochiwał się w Marze, ale ona wybrała Mick'a. Na jego szczęście Mick wyjechał do Australii w drugim sezonie i miał wolne pole do popisu.







Na dzisiaj koniec. Jutro dodam następne pary.

Scenariusz cz.12

Scenariusz cz. 12


Al: To dlaczego jest ci niedobrze? Ufo cię napadło i dali ci truciznę?
A: Ja chyba też jestem w ciąży..
Al: (zaczyna się krztusić) ŻE CO!?
A: (ze smutkiem) Aż tak cię to zaskoczyło? (wyszła)
Al: Amber czekaj! (wyszedł za nią)
A: (wchodzi do pokoju)
Al: (wchodzi za nią)
A: Idź sobie z tąd! Nie chcę cię widzieć.
Al: Nie mogę iść, bo ja tu mieszkam.
A: To ja idę do Niny. Przynajmniej tam mnie zechcą.
Al: (tarasuje drogę) Nigdzie nie pójdziesz.
A: Alfie Lewis puść mnie!
Al: Ale ja chcę tego dziecka.
A: To dlaczego się zakrztusiłeś?
Al: Bo nigdy nie miałem dziewczyny, a co dopiero mówić o dziecku i to z najpiękniejszą dziewczyną na świecie!
A: O Alfie. Słodki jesteś...
Al: Więc mi wybaczasz?
A: Jasne (zaczęli się całować)
PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ
Al: Amber...
A: Tak kotku?
Al: Byłaś cudowna...
A: Żebym tylko drugi raz nie zaszła w ciążę.
Al: Spokojnie (całuję ją)
A: Jestem śpiąca..(ziewa)
Al: Muszę ci coś powiedzieć...
A: Tak?......(zasypia)
Al: Nigdy nie byłem taki szczęśliwy wiesz? Może poprosimy Trudy o pomoac nad opieką nad dziećmi?
A:.......
Al: No bo wiesz, ja się nie znam....Amber? Amber?
A:.......
Al: O....jak słodko śpi (zrobił jej zdjęcie i zasnął)

Śniadanie
Al: (obejmuje Amber)
N: (wchodzi) O Amber już wybaczyłaś Alfiemu?
A: Tak.
N: To super.
F: (wbiega do pokoju, a za nim Eddie)
E: Ej stary opowiedz mi szcegóły!
F: Nie teraz! (patrzy na wszystkich)
M: Szczegóły o czym?
F: (patrzy na Ninę, która mu nie pozwala) O niczym..
N: Trudy mogę dziś z Amber nie iść do szkoły?
T: A dlaczego?
N: Bo idziemy do lekarza.
T: BOŻE! Gwiazdki co się stało!?
N: Nie nic tylko...
A: Tylko Nina się źle czuła i ja chce jej towarzyszyć.
T: Dobrze to idźcie już.
N: Ok. (wychodzą)
F: Mogę iść z wami?
A: Jeszcze czego?!

U ginekologa-pierwsza weszła Amber
A: Dzień dobry.
G(inekolog): Proszę się położyć.
A: (położyła się).....I co?
G: Ma pani bliźniaki, choć to trochę dziwne, bo jeden jest zapłodniony wczoraj, a jeden kilka dni temu. Nie widziałem jeszcze takiego przypadku. Niesamowite.
A: Ale czy są zdrowe?
G: Tak. Oczywiście.
A: A kto jest ojcem dziecka?
G: Alfie Lewis.
A: Dziękuję. (wychodzi) Teraz twoja kolej Nino.
N: Tak. Już się boję (wchodzi) Dzień dobry.
G: Dzień dobry. Proszę się położyć.
N: (kładzie się) Jak tam moje maleństwo?
G: Dobrze, a który to miesiąc?
N: O to samo chciałam zapytać pana, tylko o tydzień.
G: Wydaje mi się, że to już 5 tydzień.
N: Dobrze. A kto jest ojcem dziecka?
G: (sprawdza coś) Fabian Rutter.
N: Aha dziękuję. Do widzenia (wychodzi)
A: I jak?
N: Dobrze. Ojcem dziecka jest Fabian.
A: A moich bliźniaczek jest Alfie.
N: Masz bliźniaczki?
A: Tak. Super, nie?
N: Oczywiście.

Kolacja
A i N: (wchodzą)
A: Nino?
N: Tak?
A: Powiemy im?
N: Chyba tak?
A: A kto pierwszy?
Je: Znowu mówią tym swoim szyfrem. Jak ja tego nie znoszę!
A i N: Mamy Wam coś do powiedzenia.
W: Słuchamy.
A i N: Jesteśmy w ciąży....