9/04/2013

Cz. 62

Scenariusz cz. 62


Z: Coś się stało?
T: Nic takiego. to co idziemy?
Z: Pewnie.

Tunel - południe
A: Długo jeszcze? Idziemy tak z sześć godzin.
N: Amber nie marudź.
Al: I tak jestem z ciebie dumny, że aż tyle przeszłaś bez marudzenia.
P: Alfie ma rację. I przy okazji trochę schudniesz. Powinnaś się cieszyć.
A: Uważasz, że jestem gruba!?
Al: Jesteś idealna kotku.
A: Oo... słodki jesteś.
E: Patricio możemy pogadać?
P: Tak (zostali trochę z tyłu)
E: Dlaczego się tak zachowujesz?
P: Niby jak?
E: Jesteś dla mnie oziębła i oschła, jakbyś nigdy nic do mnie nie czuła.
P: Eddie zostawmy to w spokoju (wyprzedziła go)
E: (szarpnął ją za rękę i przycisnął do ściany) Nie.
P: Możesz powtórzyć?
E: Powiedziałem NIE. Dopóki mi nie powiesz o co ci chodzi, nie puszczę cię. Znam cię i wiem, że nie jestem ci obojętny, więc dlaczego się tak zachowujesz?
P: Nic o mnie nie wiesz - syknęła na niego i szarpnęła się.
E: (popatrzył w jej oczy) tylko jeden pocałunek i jak później powiesz, że mnie nie kochasz nie będę ci już zawracał głowy.
P: Nie zgadzam się.
E: (naparł na nią swoimi ustami i zaczął namiętnie całować) Już nie pamiętasz jak się kochaliśmy? - wyszeptał między pocałunkami.
P: (próbowała się odsunąć, ale Eddie jeszcze mocniej ją złapał)
E: (jeździł rękoma po jej ciele, aż w końcu włożył ręce pod jej bluzkę; teraz dotykał jej nagich pleców, które wywoływały u niego dreszcze)
P: (w końcu się od niego oderwała, kiedy naruszył jej prywatność)
E: Teraz mi powiedz, że mnie nie kochasz.
P: Nie kocham cię - powiedziała błądząc wzrokiem po ścianach tunelu)
E: Spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz.
P: (Uniosła głowę i spojrzała mu prosto w te jego cudowne oczęta) Nie kocham cię.
E: ( z wrażenia aż się cofnął) Możesz powtórzyć?
P: Nie kocham cię - powiedziała i odeszła.
E: (po chwili poszedł za nią).

Kolacja - Dom Anubisa
T: Joy chodź już!
J: Schodzę!
T: Jak Zack zapoznałeś się z pokojem?
Z: Jeszcze nie miałem okazji.
T: to co ty robiłeś cały dzień?
Z: Miałem pewne sprawy do załatwienia.
J: (weszła do pomieszczenia) Ciekawe jakie.
T: Joy.
J: No co?
Z: (popatrzył się na nią jakoś tak dziwnie) Co na obiad?
J: Jest już kolacja.
Z: A no tak. Już nie ogarniam.
T: Dzisiaj są naleśniki.
Z: Super!
J: (po długim czasie ciszy Joy pyta) To gdzie byłeś?
Z: Yy co? - pyta z roztargniony.
J: Gdzie byłeś?
Z: Ze starym kolegą.
J: Można wiedzieć jakim?
Z: Nie za bardzo.
T: Joy daj chłopakowi spokój.
Z: To z kim ja mam teraz mieszkać?
J: (westchnęła) chyba ze mną.
Z: Co? Tak dziewczyna z chłopakiem?
J: No przecież jak chłopak nie wyglądam.
Z: A chodził do was jakiś Braddy?
J; (zrobiła się nerwowa) Tak , a czemu pytasz?
Z; Bo przyjechałem na jego miejsce. Z kim on mieszkał?
J; Ze mną. Dlatego teraz ty ze mną śpisz.
Z: (cały zesztywniał) Ja może już pójdę do pokoju (wstał od stołu)
J: Nie!
Z: (zatrzymał się w pół kroku) czemu?
T: No właśnie?
J; Trudy... jego rzeczy - wysyczała przez zęby.
T: Idź Zack.
Z: Ok. Dobranoc (wyszedł)
T: Już wszystko wyniosłam w południe kiedy was nie było.
J; Dzięki Trudy (przytuliła ją)

Pokój Joy i Zacka
Z: Położył się na łóżku i przypomniał sobie dzisiejszą sytuację:
    Szedłem na umówione spotkanie, ale gdy dotarłem Go jeszcze nie było. Minęło 5 minut, 10, 15. Powoli zaczynałem się niecierpliwić. W końcu dostrzegłem go na dróżce. Gdy tylko doszedł warknąłem na niego. Zaczęliśmy rozmowę:
On: Sorry, że musiałeś czekać. Coś mi wypadło.
Ja: Ok spoko. To czym się chciałeś pochwalić?
On; gdzie teraz mieszkasz?
Ja: W internacie, w Domu Anubisa.
On: Też tam kiedyś mieszkałem.
Ja: Po co mi to mówisz?
On: Bo to ma coś wspólnego z tym domem. Poznałem tam pewną dziewczynę.
Ja: Po yo mnie nękasz przez dwa lata, żeby mi o tym mówić, a ja nawet nie znam twojego imienia?
On: dzisiaj się dowiesz, ale najpierw ci o czymś opowiem - i opowiedział mi jak to poznał niezłą dupę. Chciał ją poderwać, ale jako jedyna dziewczyna, którą się zainteresował, nie uległa mu. wkurzył się na maksa i tak ją zgwałcił, że zapamięta to do końca swojego życia. Powiedział też, że bił ją przy tym batem. Jarał się tym, że tamta krzyczała i piszczała. Pomagał mu jakiś Jin - a gdy chciałem to powtórzyć, przerwał mi ten ch** Jerome. Ale ja jej nie odpuszczę, muszę jeszcze choćby raz ją dotknąć, choć raz przelecieć.
Ja: To jak masz na imię? - zapytałem. Naprawdę myślałem, że ten gościu jest szurnięty. On tylko uśmiechnął się chytrze i powiedział:
On: Braddy - i zniknął mi z oczu.

4 komentarze:

  1. Co?! To nie możliwe! Pat kłamie! Co jej się stało!? DAwaj mi tu następne z wyjaśnieniami! Ja chce peddie!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy14:04

    Zong! Pat nie kocha Eddiego?! To się porobiło...Ten gość jest naprawdę szurnięty...Mam na myśli Braddiego.

    OdpowiedzUsuń
  3. geniaaalny. czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy20:06

    A gdzie peddie kocham ich super

    OdpowiedzUsuń